To dopiero drugie spotkanie na moim blogu z whisky pochodzącą z tej niezwykle cenionej szkockiej destylarni słodowej – Clynelish. A szkoda, bo Clynelish ma w Polsce spore grono wiernych fanów, którzy cenią jej wyjątkowy, woskowy profil. Dlaczego więc tak rzadko pojawia się na Whiskyella?

Powód jest prozaiczny: ta należąca do koncernu Diageo destylarnia niestety nie rozpieszcza nas różnorodnością wydań. W jej podstawowym portfolio znajdziemy zaledwie jedną stałą pozycję – Clynelish 14 years. Do tego dochodzi rocznikowa wersja Clynelish Distillers Edition, którą dziś biorę pod lupę. Wydawana jest w ograniczonych ilościach i bywa trudna do zdobycia. Warto też dodać, że ostatnia edycja pojawiła się w 2022 roku, więc nie jest to whisky, którą łatwo dorwać na półce.

Od czasu do czasu Clynelish pojawia się również w prestiżowej – choć ostatnio nieco tracącej na znaczeniu – serii Diageo Special Releases. Niestety, nie są to ostatnimi laty edycje szczególnie wybitne, a ich ceny potrafią skutecznie odstraszyć nawet największych entuzjastów marki. Dla przykładu: w 2022 roku na rynku pojawiła się Clynelish 12 Years z tej serii, wyceniana na 900–1000 zł. Rok później ukazała się Clynelish 10 Years The Jazz Crescendo, której cena oscylowała wokół 800–900 zł. I… to by było na tyle. W skrócie: limitowane, drogie, coraz mniej porywające.

Również niezależni bottlerzy nie rozpieszczają nas ostatnio wydaniami z tej destylarni. Jeszcze do okolic roku 2014–2015 wiele firm dystrybucyjnych regularnie wypuszczało whisky Clynelish w interesujących edycjach i w przystępnych cenach. Niestety, po 2015 roku sytuacja zaczęła się zmieniać. Obecnie są to wydania dość rzadkie, najczęściej w dłuższym okresie maturacji – 20 lat i więcej. Oczywiście, taki wiek idzie w parze z odpowiednio wysoką ceną, co sprawia, że te butelki są coraz trudniejsze do zdobycia – i to nie tylko finansowo.
Historia destylarni Clynelish sięga roku 1819, co czyni ją jedną z najstarszych szkockich gorzelni słodowych, które wciąż pozostają aktywne. Jej dzieje są jednak nieco zawiłe – a sama lokalizacja, czyli miejscowość Brora, od razu budzi emocje wśród miłośników whisky single malt. W 1967 roku podjęto decyzję o budowie nowego zakładu – tuż obok oryginalnej destylarni – który miał dysponować znacznie większymi możliwościami produkcyjnymi. W sierpniu 1968 roku stara gorzelnia została zamknięta, jednak już rok później… znów ruszyła, tym razem pod nową nazwą: Brora.

Tak właśnie narodziła się jedna z największych legend w świecie szkockiej whisky single malt – Brora, dziś poszukiwana, kolekcjonowana i uwielbiana przez znawców. W starym zakładzie zmieniono także profil produkowanej tam whisky – początkowo na mocno torfowy, a po kilku latach złagodzono go do średnio torfowego stylu. Ta decyzja miała nadać destylarni Brora odrębny charakter, odróżniający ją od nowej Clynelish. Niestety, na początku lat 80. XX wieku nad szkockim przemysłem whisky zawisły czarne chmury. Kryzys nadprodukcji sprawił, że wiele zakładów zostało zamkniętych – w tym również Brora, jako starsza i mniej wydajna część kompleksu. W rezultacie ta dziś legendarna gorzelnia działała zaledwie przez 14 lat – od 1969 do 1983 roku – co tylko zwiększa wartość i aurę niezwykłości każdej butelki, która z niej pochodzi.

Ale wracając do głównego tematu – nowy zakład, czyli obecna destylarnia Clynelish, został wyposażony w trzy pary alembików. Co ciekawe, są one wiernym odwzorowaniem tych, które pracowały w starym zakładzie, a tym samym – przez krótki czas – także w legendarnej Brorze. A skoro whisky z Brory są dziś tak cenione, a alembiki mają ogromny wpływ na charakter destylatu, to może to oznaczać, że również współczesne edycje Clynelish powinny oferować naprawdę wysoką jakość.
W 2022 roku miałam okazję odwiedzić destylarnię Clynelish osobiście. Zakład jest bardzo nowoczesny, a już z parkingu rzuca się w oczy eleganckie Visitor Centre. Zostało ono otwarte w 2021 roku jako jedna z czterech destylarni w ramach projektu Johnnie Walker Four Corners of Scotland. Clynelish reprezentuje tu region Highlands, dlatego jej pełna nazwa w tym kontekście to The Highland Home of Johnnie Walker. Pozostałe trzy destylarnie w tym projekcie to Glenkinchie (Lowlands), Cardhu (Speyside) oraz Caol Ila (Islay). Wszystkie te gorzelnie produkują destylaty, które stanowią kluczowe składniki w blended whisky Johnnie Walker – jednej z najlepiej sprzedających się szkockich marek na świecie.

Tuż obok Visitor Centre znajduje się oszklona, imponująca hala z alembikami Clynelish – widoczna od razu po przyjeździe. W samym centrum dla zwiedzających znajdziemy salę degustacyjną, dobrze zaopatrzony sklep z pamiątkami, a także możliwość samodzielnego zabutelkowania whisky. Do kupienia są również limitowane edycje Clynelish, które często dostępne są wyłącznie na miejscu.
Na miejscu działa także świetnie wyposażony bar, w którym można spróbować zarówno tutejszej whisky, jak i wielu trunków z innych destylarni należących do Diageo. To miejsce naprawdę godne polecenia – szczególnie że z tarasu rozciąga się widok na klasyczną, starą destylarnię Clynelish. To właśnie ten budynek po 1969 roku funkcjonował jako Brora, a po 38 latach zamknięcia został ponownie uruchomiony w 2021 roku.

Pomimo nowoczesnego Visitor Centre, kultowego statusu whisky Clynelish i odrodzenia legendarnej Brory, podczas mojej wizyty – w lipcu, czyli w samym środku sezonu wakacyjnego – destylarnia świeciła pustkami. Na parkingu stał tylko jeden samochód, a gdy odjeżdżałam, nie było już nikogo. Prawdopodobnie wynika to z jej położenia – daleko na północy Szkocji, z dala od głównych szlaków turystycznych. Trafiają tam głównie zagorzali miłośnicy whisky.
A teraz… czas na najważniejsze – ocena tutejszej whisky:
Clynelish Distillers Edition 2005/2020
Nota
– moc 46% alc./vol
– region Highland
– beczka po Bourbon i po sherry Oloroso
– nie filtrowana na zimno
– nie barwiona karmelem
Oko – Clynelish Distillers Edition 2005/2020 prezentuje się elegancko w klasycznej butelce, która doskonale wpisuje się w estetykę destylarni. Butelka jest standardowa dla whisky z portfolio Diageo, z wyraźnie zaznaczonymi literami „Clynelish” na etykiecie. Etykieta, utrzymana w stonowanej kolorystyce, daje subtelny znak wysokiej jakości produktu. Kolor whisky jest bursztynowy.
Zapach – Aromat jest woskowy, co jest typowe dla Clynelish. Po chwili pojawiają się subtelne nuty owoców, jak jabłka i brzoskwinie, oraz delikatna wanilia. W tle widać też torf, ale w łagodnej formie, bardziej ziemisty niż dymny. Jest to zapach zrównoważony i dość przyjemny.
Smak – Na podniebieniu whisky jest pełna, z wyraźną owocowością – jabłka, brzoskwinie i migdały. Smak jest gładki, z nutami przyprawowymi, przypominającymi pieprz. Clynelish Distillers Edition jest dobrze zbalansowana, z przyjemną głębią, ale bez przytłaczania intensywnością.
Finisz – Finisz jest średniej długości, z woskowym posmakiem, który ustępuje lekkiej torfowej dymności. W tle czuć karmel, a całość kończy się delikatnie, pozostawiając przyjemne wrażenie.
Moja ocena – 5,5/10
Clynelish Distillers Edition 2005/2020 to whisky o typowym dla tej destylarni woskowym charakterze, który w połączeniu z owocowymi i przyprawowymi nutami tworzy zrównoważoną, gładką całość. Choć nie jest to whisky intensywna, jej delikatny torfowy akcent oraz przyjemny finisz sprawiają, że to edycja, którą warto spróbować, szczególnie dla fanów woskowych nut w single maltach.
Cena 800,00 – 900,00 zł