Tobermory 1972 32 years old Black Label, whisky zabutelkowana 18.05.2005 roku w ilości tylko 897 butelek.
Dzisiaj dwusetna notka na moim blogu, więc mamy wydanie legendarne, wchodzące w skład czterech bardzo dzisiaj poszukiwanych edycji z destylarni Tobermory. Wszystkie były wydestylowane w 1972 roku, wszystkie zabutelkowane w wieku 32 lat. Pozostałe trzy edycje to jeszcze: Tobermory 1972 32yo Red Label, która była zabutelkowana 17.05.2005 roku w ilości 1710 butelek, Tobermory 1972 32yo Green Label, zabutelkowana 18.05.2005 roku w ilości 902 butelek oraz Tobermory 1972 32yo Brown Label, która została zabutelkowana 14.05.2010 roku w ilości 886 butelek i była sprzedawana tylko w destylarni.
Jak to możliwe, że whisky wydestylowana w 1972 roku, zabutelkowana w 2010 ma 32 lata? Powinna mieć 37-38 lat. W 2005 roku zawartość beczek przelano do kadzi szklanej lub stalowej i poczekano na jakąś szczególną okazję do jej zabutelkowania. A szkockie prawo dotyczące whisky mówi wyraźnie, że wiek whisky dotyczy tylko lat spędzonych w beczce. Nasuwa się więc jeszcze pytanie, czemu zrezygnowano z kolejnych pięciu lat leżakowania w beczce. Widocznie uznano, że destylat jest już idealny, a dodatkowy okres dojrzewania może już tylko zadziałać na niego negatywnie. Pokazuje to wyraźnie, że whisky starsza niekoniecznie musi być lepsza od nieco młodszej.
Jak już wielokrotnie podkreślałam, za najlepszy wiek dla szkockiej whisky uznaje się 18-25 lat. Do dłuższego dojrzewania potrzebne są szczególne warunki. Dobrej jakości, szczelne beczki i spirytus, który nie da się zbyt szybko zdominować drewnem, a w szczególności jego negatywnymi cechami (zbyt dużo goryczki i tak zwanego „przedębienia”). Bardzo często wydawanie whisky w wieku 50 i więcej lat to często już tylko sprawa prestiżu. Z drugiej jednak strony, jak powiedział Tomasz Miller: „piłem bardzo wiele słabych, młodych whisky, ale bardzo niewiele whisky słabych w słusznym wieku”.
Dzisiaj destylarnia Tobermory świeci pełnym blaskiem, jednak nie zawsze tak było. Zakład istnieje już 225 lat, z czego przez 94 lata był zamknięty. Tak naprawdę, to whisky z tej gorzelni zaczęła być szerzej dostępna dopiero od 2015 roku, po tym jak w 2013 grupa Burn Stewart Distillers (Tobermory, Bunnahabhain i Deanston) została przejęta przez koncern Distell Group Ltd. Uzyskano wtedy dostęp do pieniędzy potrzebnych na promocję tutejszej whisky na rynkach światowych. Jest to kolejny przykład, że we współczesnym świecie nie do końca liczy się tylko produkcja świetnej whisky, ale potrzebne jest potężne wsparcie finansowe i marketingowe.
Do 2005 roku praktycznie dostępne były tylko wersje Tobermory 8yo i 10yo. W tym to właśnie roku ukazała się także dzisiaj opisywana edycja wraz ze swoimi siostrzanymi wydaniami. W 2008 roku ukazała się edycja 15yo, a cała reszta zaczęła się ukazywać od 2015 roku. Gorzelnia ta destyluje rocznie 1 milion litrów spirytusu, w dwóch różnych stylach. Połowa to destylaty z jęczmienia suszonego ciepłym powietrzem, a druga połowa z jęczmienia zatorfionego do poziomu około 35-40 PPM. Edycje nietorfowe noszą nazwę Tobermory, a torfowe Ledaig (były okresy, kiedy zakład nosił nazwę Ledaig). Dodam jeszcze, że pierwszy szerzej dostępny Ledaig ukazał się w 2007 roku i była to edycja 10yo. Podobnie jak whisky Tobermory, cała reszta zaczęła ukazywać się od 2015 roku.
Dla mnie praktycznie wszystkie wydania torfowe z tej gorzelni bardzo mi pasują, są dobre lub bardzo dobre. Edycje nietorfowe są bardziej nierówne i czasem zdarzają się pozycje troszkę słabsze, jednak zdecydowana większość jest także dobra lub bardzo dobra. Oferta podstawowa jest bardzo skromna i zawiera tylko trzy pozycje. Są to Tobermory 12yo, Ledaig 10yo oraz Ledaig Rioja Cask Finish Sinclair Series. Wszystkie są zabutelkowane z mocą 46,3%, bez filtracji i bez barwienia karmelem i są naprawdę bardzo przyzwoitymi trunkami. Właśnie whisky w takim stylu poleciłabym wszystkim początkującym adeptom, wchodzącym w świat single maltów.
Poza podstawowym portfolio, wydawana jest cała masa edycji limitowanych w różnym wieku, które leżakowały lub finiszowały w najprzeróżniejszych beczkach. Na koniec dodam jeszcze, że miałam osobiście przyjemność zwiedzania i odbycia świetnej degustacji bezpośrednio w samej destylarni (zobacz Tobermory 12yo).
A teraz już czas na zmierzenie się z legendą:
Tobermory 1972 32 years old Black Label
Nota
– moc 49,7% alc./vol
– region Highland (wyspy bez Islay)
– wiek 32 yo
– beczka po Sherry Oloroso
– nie filtrowana na zimno
– nie barwiona karmelem
Oko – butelka jest mała, lekko pękata z zalakowanym korkiem. Czarna etykieta ze srebrnymi literami jest czytelna i zawiera wszystkie informacje. Kolor whisky jest ciemny z miedzianym odcieniem
Zapach – przypalony karmel, suszone śliwki, rodzynki, czarna porzeczka, dojrzałe czereśnie, powidła śliwkowe, kawa, czekolada z chili, nuty pomarańczowej skórki, prażone migdały, odrobina siarki, anyżu i mentolu
Smak – kandyzowane wiśnie, rodzynki, malaga, śliwka w czekoladzie, aronia, tarnina, suszone owoce, toffi, marcepan, świeże orzechy włoskie, tytoń, dębowa goryczka
Finisz – długi, wytrawny, orzechy, tarnina, słony karmel, kakao, tytoń, gorzkie migdały, przyprawy piernikowe, dębina
Moja ocena – 8,5/10
Tobermory 1972 32 years old Black Label ma wszystkie atuty, żeby zostać moją ulubioną whisky. Beczki po Sherry Oloroso idealnie oddały swój charakter, to piękna mieszanka suszonych i świeżych czerwonych owoców z orzechową goryczką i nutą siarki oraz tytoniu. Whisky idealna, pomimo upałów panujących w czasie degustacji, smakowała wyśmienicie. Od pierwszego „spróbowania” pokochałam Tobermory a dzisiejsza degustacja jest przysłowiową „wisienką na torcie”. Polecam !!!