Laphroaig 10yo Sherry Oak Finish – czyli nowa odsłona z 2021 roku z legendarnej destylarni z jeszcze bardziej legendarnego regionu produkcji szkockiej whisky – wyspy Islay, słynącej z produkcji najbardziej torfowych single maltów.
Dodam, że to właśnie Laphroaig produkuje najlepiej sprzedającą się na świecie whisky torfową, z roczną sprzedażą ponad 4 mln butelek, a wśród wszystkich producentów szkockiej whisky zajmuje miejsce siódme i ciągle zwiększa ilość sprzedaży. Ciekawe jest to, że destylarnia ta produkuje jedne z najbardziej torfowych „potworów”, a pomimo to dzierży prym wśród producentów dymnych whisky. Często słyszymy, że większość ludzi lubi, gdy akcenty torfu i dymu najlepiej znajdują się gdzieś w tle, a tymczasem to właśnie Laphroaig, w którym bez precedensu czuć paloną gumę, akcenty szpitalne i torfowy dym, dzierży palmę pierwszeństwa w tym segmencie. Co prawda, zatorfienie słodu jęczmiennego stosowanego w tej gorzelni nie jest najwyższe w porównaniu do innych zakładów tego typu na wyspie Islay, ale pomimo tego to właśnie tutejszy destylat prezentuje chyba najwięcej akcentów torfowych.
To już piąta notka o whisky z tej destylarni na moim blogu, a jeszcze nigdy nie przybliżyłam losów tej destylarni, więc postaram się to zrobić w miarę dokładnie dzisiaj. Za datę powstania tej gorzelni przyjmuje się rok 1815, a jej założycielami byli bracia Alexander i Donald Johnston. Ich założeniem była produkcja whisky na niewielką skalę. W pełni legalnie zakład zaczął destylować w 1826 roku, kiedy to bracia zarejestrowali firmę i wykupili licencję na produkcję alkoholu. W przypadku kilku destylarni na wyspie Islay za oficjalne daty powstania podaje się lata sprzed 1824 roku, kiedy to weszły w końcu w życie zdecydowanie łagodniejsze przepisy skarbowe dla tego rodzaju działalności. Dla przykładu Ardbeg został założony również w 1815 roku, Lagavulin w 1816, a Bowmore w 1779. Taki stan był spowodowany tym, że pierwszy urzędnik akcyzy zawitał na wyspę dopiero w 1823 roku, i do tego czasu destylarnie działały raczej bez większych problemów, gdyż nikt im nie przeszkadzał i nie nakładał na nie kar.
W 1836 roku, po wielu latach kłótni pomiędzy braćmi, Donald odkupił udziały od brata i sam z powodzeniem prowadził gorzelnię. Alexander z kolei zaczął destylować o milę dalej – niedaleko Lagavulina – ale o jego losach i nowym przedsięwzięciu nie zachowały się do dzisiaj żadne informacje. W 1847 roku Donald uległ tragicznemu wypadkowi – wpadł i utonął w jednej z kadzi fermentacyjnych. Jego syn Dougald miał wtedy dopiero 11 lat i nie mógł prowadzić rodzinnego interesu. Zdecydowano wtedy, że do czasu kiedy Dougald osiągnie pełnoletniość, zakładem będzie zarządzał Alexander Graham, który był managerem destylarni Lagavulin, a firma J.I.Mackie & Co. zostanie agentem handlowym Laphroaiga. Kiedy w 1857 roku Dougald osiągnął pełnoletność przejął zakład, ale dopiero po prawie 50 latach jego szwagier Alex zdecydował się na zerwanie niekorzystnego kontraktu handlowego z Lagavulinem.
Sprawa trafiła do sądu, a ówczesny właściciel Lagavulina Peter Mackie, postać niezwykle barwna i zasłużona dla świata szkockiej whisky, za wszelką cenę nie chciał do tego dopuścić. Nie bez powodu nosił pseudonim „niezmordowany Piotrek”. Dwa razy usiłował wykupić Laphroaiga, korzystając z wygasającej umowy dzierżawy, a nawet posunął się do znacznych zmian w krajobrazie, w wyniku których Laphroaig stracił dostęp do wody (obie destylarnie czerpały ją z tego samego strumienia). Jednak rodzina Johnston przy wsparciu nowych agentów, firmy Robertson & Baxter, skutecznie się wybroniła.
Kiedy w 1907 roku Alexander zmarł, kierownictwo nad destylarnią przejęły jego dwie siostry, Catherina i Isabella Johnston (po mężu Hunter). Rok później, na wyspę powrócił Ian Hunter, aby pomagać swojej matce i ciotce przy prowadzeniu gorzelni. Ciotka Catherina zmarła w 1927 roku, a rok później mama Iana – Isabella. Ian Hunter zaczął zarządzać zakładem samodzielnie, a w 1950 roku przekształcił firmę w D. Johnston & Company. W 1954 roku zmarł po długiej chorobie, a kierownikiem destylarni została Bessie Williamson, która przeszła wszystkie szczeble kariery w Laphroaig, i która wciąż pozostaje legendą wyspy Islay (do dzisiaj niezależni botlterzy, nie mogąc używać nazwy Laphroaig na wypuszczanych przez siebie destylatach pochodzących z tej gorzelni, używają nazwy Williamson).
Czas na degustację, a dalsze losy destylarni opiszę wkrótce przy kolejnej notce o whisky Laphroaig. Ukaże się ona szybko, gdyż jest już przygotowana do opisania następna bardzo ciekawa edycja, pochodząca od tego bardzo cenionego przeze mnie producenta.
A więc do dzieła:
Laphroaig 10yo Sherry Oak Finish
Nota
– moc 48% alc./vol
– region Islay
– wiek 10yo
– beczka po Burbonie, finisz po Sherry
– brak informacji o filtracji na zimno
– brak informacji o barwieniu karmelem
Oko – Laphroaig 10yo Sherry Oak Finish rozlewana jest do klasycznych, wysokich butelek. Biała i prosta etykieta jest charakterystyczna dla destylarni, zawiera podstawowe informacje. Kolor whisky jest bursztynowy.
Zapach – delikatny aromat dymu torfowego, jodyna, suszone śliwki, daktyle, karmel, miód gryczany, orzechy, eukaliptus, goździki, liście tytoniu, imbir, pieprz
Smak – słodki a jednocześnie lekko cierpki, „ściągający” wnętrze ust, gorzka pomarańcza, czekolada gorzka z chili, miód gryczany, konfitura wiśniowa, dojrzałe czereśnie, orzechy, suszone owoce, lekka dębowa goryczka, nuty tytoniu, wosku, delikatny torf z nutami jodyny i soli
Finisz – długi z lekką goryczką dębową, delicje szampańskie, suszone figi, daktyle, biały pieprz, zioła, nuty skóry, tytoniu i dużo dymu torfowego
Moja ocena – 6/10
Laphroaig 10yo Sherry Oak Finish, to absolutnie łatwo pijalna whisky z wyraźnym aczkolwiek mniej ostrym od klasycznej 10-tki, charakterem destylarni. Finisz w beczce po sherry złagodził i lekko przykrył, typowe dla Laphroaiga ostre nuty „szpitalne”. Whisky jest bardzo spójna w zapachu i smaku. Bardzo mi smakowała, tym bardziej zachęcam do spróbowania i własnej oceny.
500,00 – 600,00 zł
3 komentarze
Jakbyś czytała w moich myślach Elu;). Zastanawiałem się nad kupnem tej 10 .No i proszę,,wbijam”Lo 10 sherry i dostaję świetną notę degustacyjną. Trochę ten voltaż mnie nie zadowala,(wersja CS #14 była jak dla mnie bardzo dobrą ) bo w ostatnim czasie jakoś tak dla mnie lepiej pijalne są whisky w mocy beczki i stąd te moje wahania. Recenzja jak zwykle,,palce lizać „, która tylko mnie przekonała do kupna.Whisky już zamówiona. Pozdrawiam.
W tej whisky % idealnie współgra do aromatu i smaku 🙂
Będę mógł się przekonać osobiście co do %, dziś przyjechała 😉