Kilchoman Cognac Cask Matured, whisky zabutelkowana 18.04.2023 roku w limitowanej ilości 15100 butelek.
Pomimo tego, że destylarnia ta przyzwyczaiła nas do edycji wydawanych w najprzeróżniejszej gamie beczek, jest to pierwszy Kilchoman, który dojrzewał w beczkach po Cognacu. Już wielokrotnie whisky z tej destylarni gościła na moim blogu, bo po prostu lubię Kilchomana za trzy rzeczy: dobrą whisky, tradycyjne podejście do jej tworzenia oraz niesamowitą ilość wersji limitowanych dojrzewających w najprzeróżniejszych rodzajach beczek. Jedynym niedosytem jest brak starszych wydań whisky, czyli 15, 16yo, którymi ta destylarnia mogłaby się już pochwalić. Jednak Kilchoman to whisky torfowa, a jak się mówi: „nie ma większego killera na torfy niż czas”.
To już piąty wpis o Kilchomanie na moim blogu, więc opisałam już chyba wszystko, tym bardziej, że jest to destylarnia która powstała w 2005 roku, należy do jej założyciela i póki co, jej historia jest raczej dosyć prosta. Więc tym razem zajmiemy się faktami niezbyt związanymi ze szkocką whisky. W czerwcu tego roku dotarły do nas wieści, że Kilchoman będzie inwestował w produkcję rumu. I nie będzie to rum produkowany w Szkocji na wyspie Islay, lecz w kolebce rumu, na Karaibach, a dokładnie na Barbadosie.
Już od ponad roku było wiadomo, że właściciele Kilchomana zapewnili finansowanie na poziomie 22,5 mln funtów na rozbudowę i wzmocnienie marki. Jednak wszyscy spodziewali się dalszego rozwoju produkcji whisky, a nie inwestycji w rum. A jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że to właśnie Kilchoman jako drugi zdecydował się, po wielkim kryzysie szkockiej whisky z 1983 roku, na budowę nowej gorzelni słodowej (pierwszy był Arran w 1995 roku) i przewidział nowy boom na ten trunek, to jednak może warto spojrzeć na rynek rumów, który już się bardzo mocno rozwija. A jeśli ludzie z Kilchomana wchodzą w ten temat, to może czeka nas wkrótce okres dominacji rumu?
Kilchoman Distillery Co. już w sierpniu 2021 roku kupił dziewięć akrów ziemi i opuszczony dworek Bentley Mansion w parafii St. Philip na Barbadosie. Niedawno ogłoszono, że plany budowy w tym miejscu wytwórni rumu zostały oficjalnie zatwierdzone. Obejmują one budowę budynków i magazynów destylarni, zakup trzciny cukrowej z plantacji znajdujących się w pobliżu Bentley Mansion i produkcję rumu ze świeżego soku z trzciny i z syropu trzcinowego. Destylacja będzie odbywać się w dwóch alembikach, a cały okres maturacji będzie odbywał się na miejscu. Będzie także zainstalowana linia rozlewnicza.
Anthony Willis, założyciel i dyrektor zarządzający spółką Kilchoman Distillers Co. od samego początku, czyli od przygotowania planów budowy gorzelni na Barbadosie, współpracuje z weteranem świata rumów, Frankiem Wardem, byłym dyrektorem destylarni rumu Mount Gay. Jeśli złożymy wszystkie te fakty w całość, czyli destylację w alembikach, produkcję z soku trzcinowego, maturacje w tropikach, dostęp do beczek po Kilchomanie i Franka Warda, to pojawia się obraz produkcji rumu w niespotykanej jak dotąd jakości, dodatkowo produkowanego w najbardziej tradycyjny sposób. Osobiście nie jestem wielką fanką rumów, ale staram się ciągle uczyć tego świata, szukać w nim swojego trunku i degustować ich coraz większą ilość.
Ale wracając do świata whisky odnoszę wrażenie, że Kilchoman bardzo szybko wszedł do ekstraklasy świata szkockiej, wydaje dobre whisky, ale brak jest jakichś wydań wybitnych. Nigdy nie piłam słabego Kilchomana (najniższe noty to 5/10), ale także nie trafiłam jeszcze na edycje, która rzuciłaby mnie na kolana. Najwyższe noty, jakie do tej pory dałam tutejszej whisky to 6,5/10. Na Whiskybase najwyższe noty, jakie widziałam otrzymywały edycje single cask wydawane na Niemcy, np.: Kilchoman 2006 16yo Fresh Bourbon Barrel cask # 05/2006 – 90.46/100 czy Kilchoman 2006 12yo Sherry cask # 324/2006 – 89.90 (przytaczam tylko takie butelki, które były oceniane przez kilkadziesiąt osób). Nadmienić jeszcze trzeba, że destylarnia ta sprzedaje swoje produkty jeszcze w miarę rozsądnych pieniądzach, oscylujących pomiędzy 200 a 500 złotych, a dostęp mamy w Polsce do Kilchomana naprawdę dobry.
Teraz już skupmy się na naszej bohaterce pochodzącej z beczki po Cognacu:
Kilchoman Cognac Cask Matured
Nota
– moc 50% alc./vol
– region Islay
– wiek NAS
– beczka po Cognac
– nie filtrowana na zimno
– nie barwiona karmelem
Oko – Kilchoman Cognac Cask Matured rozlewana jest do butelek o lekko pękatym kształcie charakterystycznych dla destylarn. Prezentuje się bardzo dobrze, etykieta w kolorach żółtym i złotym, jest czytelna ale niestety zawiera tylko podstawowe informacje. Kolor whisky jest jasnozłoty.
Zapach – mleczne cukierki typu Werther’s Originals, marcepan, słony karmel, ajerkoniak, słód jęczmienny, pieczony ananas, prażone jabłka, odrobina cynamonu, imbir i dość delikatny dym
Smak – dym i pikantność, cytrusy, świeże jabłka, dżem morelowy, słodka wanilia, karmel, mleczna czekolada z solą, słód jęczmienny, lizak waniliowo-owocowy, orzechy, imbir, opalona dębowa beczka
Finisz – średnio długi, dominuje torfowy dym, słodycz wanilii z owocową nutą, odrobina soli i ostrych przypraw
Moja ocena – 5/10
Kilchoman Cognac Cask Matured to whisky dla wielbicieli „dymów” w kategorii „daily dram”, niestety nie wyróżnia się niczym szczególnym. Zapach, smak i finisz są bardzo spójne i oddają charakter destylatu ale mnie ciężko było się doszukać wpływu beczek po koniaku – może za mało koniaków piłam… Whisky jest dobrze ułożona i przez to, pomimo 50% „łatwopijalna”. Stojąc dłużej w kieliszku zyskuje w zapachu ale gorzej odbieram finisz, czuję na języku spaleniznę. Zachęcam do spróbowania i własnej oceny!
Cena 430,00 – 630,00 zł