Glenburgie 28 years – Murray McDavid, Mission Gold

Whisky ta została wydestylowana w 1995 roku, a zabutelkowana w 2023. Dość nietypowo, destylat najpierw dojrzewał w beczkach po sherry Oloroso, a następnie finiszował w beczkach po sherry Pedro Ximénez. Rozlano jedynie 531 butelek.
Kiedy kupiłam tę whisky, w ogóle nie planowałam opisywać jej na blogu, ponieważ moje dotychczasowe spotkania z Glenburgie były raczej nijakie. Tylko raz ta whisky mi posmakowała — była to edycja próbowana bezpośrednio z beczki w destylarni Ardnahoe, należącej do niezależnego bottlera Hunter Laing.

Zdecydowałam się na zakup tej butelki ze względu na bardzo dobrą cenę jak na 28-letnią whisky, a także z uwagi na ciekawą kombinację beczek. Poza tym Murray McDavid zaczyna ostatnio ponownie wydawać naprawdę interesujące edycje. Dla przypomnienia — ta niezależna firma bottlerska, działająca kiedyś pod przewodnictwem Marka Reyniera, wypuszczała świetne whisky. Kiedy w 2000 roku Mark wraz ze wspólnikami kupili destylarnię Bruichladdich, skupili całą swoją uwagę (i środki) na jej wskrzeszeniu. Niestety, zaczęli wtedy nieco zaniedbywać działalność bottlerską.

W 2013 roku Murray McDavid został przejęty przez spółkę Aceo Ltd. Początkowe decyzje nowego właściciela nie były w moim guście. Kilkukrotnie zmieniano design butelek, etykiet i opakowań. Dopiero mniej więcej od 2022 roku firma zaczęła ponownie wypuszczać ciekawe edycje.
Na moim blogu już kilkukrotnie opisywałam ich wypusty — m.in. Allt-A-Bhainne 1995 (20 yo), Girvan 2007 (12 yo), Macduff 2007 (10 yo) oraz Glentauchers 1996 (23 yo). Jak widać po tych destylarniach, Murray McDavid był dla mnie sposobem na spróbowanie whisky z gorzelni, z których oficjalne edycje są praktycznie nieosiągalne.

Podobnie jest w przypadku Glenburgie — jedyną oficjalną edycją dostępną na rynku jest Glenburgie 15 years z serii Ballantine’s. Co prawda w 2020 roku wydano jeszcze Glenburgie 18 years (także w ramach Ballantine’s), ale była to edycja jednorazowa.
Dzieje się tak, ponieważ Glenburgie — obok Glentauchersa i Miltonduffa — jest jednym z głównych składników blendu Ballantine’s, który jest drugą najlepiej sprzedającą się szkocką whisky mieszaną na świecie (zaraz po Johnnie Walkerze). Ballantine’s znajduje rocznie aż 110 milionów nabywców na całym świecie, a sprzedaż wciąż rośnie.

Obecne moce produkcyjne Glenburgie wynoszą 4,2 mln litrów czystego alkoholu rocznie. W 2004 roku przeprowadzono ogromną modernizację: wyburzono niemal wszystkie stare zabudowania i usunięto stary sprzęt, pozostawiając jedynie oryginalne alembiki. Powstał nowoczesny, zautomatyzowany zakład, który może być obsługiwany przez jednego pracownika. Wcześniej w gorzelni pracowały dwie pary alembików — zostały one zachowane, a do zwiększenia mocy produkcyjnych dodano nową parę, będącą ich wierną repliką.

Dzisiejsza bohaterka została jednak wydestylowana jeszcze w starym zakładzie. Słód był zacierany w kadzi, której już nie ma, a fermentacja prawdopodobnie odbywała się w tradycyjnych, drewnianych kadziach. Ciekawi mnie, czy obecnie produkowana whisky z Glenburgie będzie smakowała tak samo jak ta sprzed 2004 roku. Co prawda nowy właściciel zrobił wszystko, by utrzymać dawny charakter destylatu, ale jak wiemy, na aromat i smak szkockiej whisky wpływa bardzo wiele czynników.

O historii destylarni pisałam już wcześniej (zobacz: Glenburgie 15 Ballantine’s Series No.001), więc dziś czas przyjrzeć się bliżej naszej dzisiejszej bohaterce. A podejdę do niej z tym większą ciekawością, że moje dotychczasowe doświadczenia z Glenburgie były dość ograniczone — i niezbyt ekscytujące (z wyjątkiem tej jednej edycji prosto z beczki). Ale, jak często powtarzam, nigdy nie przekreślam żadnej destylarni słodowej. Każda z nich potrafi mile zaskoczyć i wydać coś naprawdę wyjątkowego.

A więc — do dzieła!
Glenburgie 28 years – Murray McDavid, Mission Gold
Nota
– moc 46,1% alc./vol
– region Speyside
– wiek 28 lat
– beczka po sherry Oloroso i sherry PX
– nie filtrowana na zimno
– nie barwiona karmelem
Oko – Glenburgie 28 years – Murray McDavid, Mission Gold rozlana została do butelek o klasycznym i smukłym kształcie z etykietą w odcieniach złota i brązu. Na etykiecie widnieje nazwa destylarni, wiek whisky oraz informacje o dojrzewaniu w beczkach po sherry Oloroso i Pedro Ximénez. Całość jest zapakowana w dopasowany kolorystycznie kartonik, podkreślający ekskluzywny charakter edycji. Kolor whisky jest ciemnobursztynowy.
Zapach – głęboki i złożony, na pierwszy plan wychodzą dojrzałe owoce – suszone śliwki, figi i daktyle, pojawia się też klasyczna nuta rodzynek w rumie, trochę powideł śliwkowych, a dalej ciepłe przyprawy – cynamon, goździki i delikatny imbir, w tle delikatna nuta orzechów włoskich, stare drewno i subtelna tytoniowa elegancja
Smak – owocowy aksamitny i oleisty, najpierw uderza słodycz Pedro Ximéneza – karmel, toffi, melasa i czekolada mleczna, po chwili pojawia się wytrawna głębia sherry Oloroso – orzech laskowy, espresso, lekka taniczność beczki a wszystko jest pięknie zintegrowane, bez przesadnej dominacji jednej beczki nad drugą
Finisz – długi i rozgrzewający, przeważają suszone owoce, lekka goryczka dębu, gorzka czekolada i delikatne nuty skórzane, po chwili pozostaje nuta cynamonu i espresso.
Moja ocena – 7,5/10
Glenburgie 28 years – Murray McDavid, Mission Gold to whisky, która udowadnia, że Glenburgie potrafi błyszczeć – trzeba tylko dać jej odpowiednią oprawę. Dwie beczki sherry współpracują tutaj w idealnej harmonii, nie przytłaczając charakteru destylatu. Świetnie zbalansowana, elegancka i bardzo dojrzała propozycja, która potrafi zaskoczyć nawet największych sceptyków tej destylarni.
Cena 900,00 – 1410,00 zł