Dzisiaj Glenmorangie Allta, dziesiąte wydanie z bardzo cenionej przez koneserów i kolekcjonerów serii Private Edition.
Seria została zapoczątkowana edycją Sonalta PX w 2010 roku. Rok następny przyniósł Finealte, a w kolejnych latach ukazały się Artein, Ealanta, Companta, Tusail, Milsean, Bacalta, Spios. Pierwsze osiem edycji cechowało się tym, że w początkowym okresie spirytus dojrzewał w beczkach po Bourbonie, a następnie finiszował w różnego rodzaju beczkach. Na przykład Sonalta była finiszowana w beczkach po słodkim winie wzmacnianym Sherry Pedro Ximenez, a Companta po czerwonym Burgundy i po słodkim, wzmacnianym winie z doliny Rodanu.
10 edycja – Allta debiutowała 05.02.2019 roku. Nie zastosowano w tym przypadku finiszowania, cały okres maturacji, spirytus dojrzewał w beczkach po Bourbonie drugiego i ponownego napełnienia. Sekret nowego profilu smakowego ma pochodzić od zastosowania dzikiego szczepu drożdży odkrytych przez dr. Billa Lumsdena na kłosach jęczmienia rosnących w pobliżu destylarni. Dr. Lumsden, który pełni funkcję mistrza destylatora i tak zwanego Kreatywnego Dyrektora w Glenmorangie i Ardbegu (obie gorzelnie należą od 2004 roku do francuskiego koncernu Louis Vuitton Moët Hennessy) twierdzi, że nowy szczep drożdży nada destylatowi bardziej stonowanych, roślinnych i chlebowych nut aromatycznych. Żeby nie przytłumić tych nowych cech aromatyczno-smakowych zdecydowano się na beczki drugiego i ponownego napełnienia, i niezbyt długi czas maturacji, czyli około 8 lat. Jestem ciekawa czy jest to prawda, czy odwrócenie uwagi od dwóch najkosztowniejszych czynników w produkcji single maltów: drogich i coraz trudniejszych do zdobycia beczek po różnego rodzaju sherry, porto, moscatelu, oraz długiego czasu leżakowania.
Na początku mojej przygody z single maltami, whisky słodowa Glenmorangie od razu mnie zauroczyła. Podstawowe edycje Quinta Ruban i Nectar D’or bardzo przypadły mi do gustu. Edycje z serii Private Edition (nie próbowałam wszystkich), takie jak Companta, Milsean i Bacalta są bardzo dobre. Nie wspomnę już o pierwszym kontakcie z Signetem i Grand Vintage Malt 1990, które są po prostu świetne. Potem powoli zaczęłam się przyzwyczajać do dymno-torfowych maltów, a potem do wydań cask strength. Obecnie degustowałam już ponad 450 różnych whisky z 84 destylarni czynnych i z 10 zamkniętych. Nadal Glenmorangie jest whisky do którego chętnie wracam, ale brakuje mi wydań single cask i takich w których cały okres maturacji odbywał się np. w moich ulubionych beczkach po sherry Pedro Ximenez i sherry Oloroso. A teraz przekonajmy się, czy nowy rodzaj drożdży rzeczywiście spowodował, że powstał single malt dobry i o innym charakterze.
A więc do dzieła.
Nota
Glenmorangie Allta
– moc 51,2% alc./vol
– region Highland
– wiek bez określenia wieku tak zwany NAS (no age statement)
– beczka po burbonie drugiego napełnienia
– nie filtrowana na zimno
– nie barwiona karmelem
Oko – Glenmorangie Allta ma klasyczną dla destylarni butelkę, która prezentuje się dobrze, etykieta zawiera tylko podstawowe informacje. Kolor whisky jest jasno bursztynowy
Zapach – gładki, świeży, owocowo-bakaliowy z mocno wyczuwalną nutą zapachu zakwasu chlebowego
Smak – średnio słodki, waniliowy z wyraźnym posmakiem drożdży, czekolada z chili
Finisz – średni, maślane ciasteczka, lekka dębowa goryczka, mięta pieprzowa
Moja ocena – 5/10
Glenmorangie Allta to whisky dobrze zbalansowana. Zapach, smak i finisz poprawnie się uzupełniają i dopełniają. W tym whisky dość krótki czas leżakowania w beczkach drugiego napełnienia po burbonie i użycie nowej odmiany dzikich drożdży dało dość nieoczekiwany i ciekawy efekt. Allta wyróżnia z pośród innych propozycji destylarni, ale czy będzie smakować wielbicielom Glenmorangie ? Whisky dobra, inna, polecam i zachęcam do spróbowania.
Cena 350,00 – 400,00 zł