Tullibardine 25yo, single malt z mało rozpoznawalnej szkockiej destylarni słodowej.
Whisky z tej gorzelni są dosyć łatwo dostępne, bardzo przystępne cenowo, nabyć je można zarówno w marketach, jak i w specjalistycznych sklepach z alkoholem. Marka ta nie cieszy się zbyt wielkim uznaniem wśród koneserów whisky, ale zarazem proponuje bardzo przyzwoite trunki za rozsądne pieniądze. Istnieją jednak perełki pochodzące z tej gorzelni, a z jedną z nich miałam do czynienia. Była to Tullibardine 1976 34yo, pochodząca z beczki # 3161, zabutelkowana w 2011 roku w ilości 226 butelek. Była to jedna z pierwszych naprawdę świetnych whisky które piłam i w mojej ocenie zasłużyła na notę wynoszącą aż 8/10 punktów.
Pierwsza gorzelnia Tullibardine została założona przez Williama i Henryego Bannermanów w 1798 roku na farmie w pobliżu miasteczka Blackford, ale już w 1837 roku zakończyła działalność. Do dzisiaj nie zachowały się żadne dane o jej dokładnej lokalizacji. Obecny zakład powstał w 1949 roku, po adaptacji budynków browarnianych do potrzeb destylacji whisky słodowej. Położony jest, tak jak poprzednia destylarnia, obok miasteczka Blackford w południowej części regionu Highlands, a dokładnie prawie na granicy Highlands oraz Lowlands, pomiędzy miejscowościami Perth i Stirling. Założycielami gorzelni byli Delme Evans – odpowiedzialny wcześniej za budowę destylarni Isle of Jura czy Glenallachie – wraz z C.I.Barrattem, emerytowanym urzędnikiem królewskiej akcyzy. Jednak już cztery lata później, w 1953 roku, stracili oni płynność finansową i nowym właścicielem gorzelni została spółka Brodie Hepburn, brokerzy whisky z siedzibą w Glasgow.
W 1971 roku zakład przeszedł na własność grupy Invergordon Distillers, która w 1993 została wchłonięta przez Whyte & Mackay. Nowemu właścicielowi chodziło głównie o przejęcie destylarni whisky zbożowej Invergordon, a gorzelnie słodowe były mu niepotrzebne. Już rok później Tullibardine została zamknięta, a jej los podzieliły także Bruichladdich i Tamnavulin. Stan uśpienia trwał do 2003 roku, kiedy to gorzelnia zainteresowała byłego dyrektora United Distillers, Douga Rossa. Wraz z trzema wspólnikami zainwestował on w Tullibardine i już po paru miesiącach wznowiono destylację.
Prawie dziesięcioletnia przerwa w destylacji oznaczała niski poziom zapasów magazynowych, a zwłaszcza destylatów potrzebnych do produkcji najlepiej sprzedających się whisky młodych – takich w przystępnej cenie. Pociągało to za sobą trudność w utrzymaniu płynności finansowej, przez co najmniej 10-12 lat. Pomocna w przetrzymaniu tego ciężkiego okresu miała okazać się lokalizacja destylarni przy ruchliwej drodze A9. Nowi właściciele zakupili tereny przyległe do gorzelni i wybudowali Tullibardine Retail Centre, w skład którego weszły park rekreacyjny, centrum handlowe, restauracja i sklep specjalistyczny z alkoholem. Jest ono do dzisiaj jednym z najwspanialszych i najczęściej odwiedzanych visitor center wśród wszystkich szkockich destylarni słodowych.
W 2011 roku nastąpiła kolejna zmiana właściciela, którym tym razem została francuska spółka Picard Vins & Spiriteux, wchodząca w skład Terroirs Distillers. Dwa lata wcześniej francuzi odkupili od Glenmorangie plc dwie marki whisky mieszanej – Highland Queen i Muirhead’s – i była im potrzebna destylarnia whisky słodowej do ich zestawiania. Zarazem w 2013 roku rozszerzyli podstawową ofertę destylarni i dosyć agresywnie zaczęli promować tutejsze single malty na praktycznie wszystkich rynkach.
Podstawowe portfolio zawiera dzisiaj następujące pozycje: Tullibardine Sovereign bez określenia wieku, pochodzącą z beczek po Bourbonie, która jest bardzo fajnym codziennym dramem i świetną whisky dla początkujących, dodatkowo dostępną w bardzo przystępnej cenie – 120-130 zł. Następnie mamy trzy ciekawe finisze-Tullibardine 225 Sauternes Finish, 228 Burgundy Finish i 500 Sherry Finish, wszystkie bez określenia wieku, natomiast w 2019 roku dołączyła Tullibardine 15yo. Wreszcie dochodzimy do ozdoby całej oferty, czyli dzisiejszej naszej bohaterki, która jest zarazem najtańszym szkockim single maltem w wieku 25yo.
A więc do dzieła:
Tullibardine 25yo
Nota
– moc 43% alc./vol
– region Highland
– wiek 25 yo
– beczka po Sherry
– brak informacji o filtrowaniu na zimno
– brak informacji o barwieniu karmelem
Oko – Tullibardine 25yo nalewana jest do wysokich butelek o prostym, klasycznym kształcie. Etykieta jest czytelna, niestety nie zawiera wszystkich informacji. Kolor whisky jest bursztynowy.
Zapach – miód, wanilia, dżem morelowy, orzechy, słód, czarna herbata, nuty dębiny i pieprzu
Smak – bardzo kremowy, gorzka czekolada, krem orzechowy, miód, toffi, maślane ciasteczka, suszone owoce, dębowa goryczka, nuty tytoniu
Finisz – średnio długi, lekko wytrawny, gorzkie kakao, migdały, wanilia, goździki, nuty sherry i dębiny
Moja ocena – 5,5/10
Tullibardine 25yo nie jest whisky w stylu „sherry bomb”. Zapach, smak i finisz tworzą łatwo pijalną całość – czy to nie za mało dla trunku w tym wieku? Jest oleista i gładka, ale mnie brakuje w niej „mocy”, koncentracji aromatów. Po whisky w tym wieku po prostu spodziewałam się czegoś więcej. Z drugiej strony, nie jest przekombinowana jak wiele innych – pijąc ją, mam skojarzenia ze starszymi wydaniami – lata 90. XX wieku. Zachęcam do spróbowania i własnej oceny.
Cena 700,00 – 1000,00 zł