Loch Lomond M&P Cask Collection Club 1st fill Tawny Port cask # 18/661-11 destylowany w 2005 roku, a zabutelkowany w 2021, jedna z 310 butelek.
Jeszcze do wakacji 2024 roku dystrybutorem whisky Loch Lomond była warszawska firma M&P Alkohole i Wina Świata, która włożyła sporo pracy w jej promowanie na polskim rynku. Zadanie nie jest łatwe, gdyż destylarnia ta nie ma dobrego „pijaru” na naszym – i nie tylko – rynku. Zapracowała sobie na to zwłaszcza swoją działalnością do 2010 roku, kiedy to wypuszczała bardzo słabe single malty w bardzo niewielkich ilościach. Trzeba koniecznie w tym miejscu zaznaczyć, że kiedy ten zakład powstawał, nie brano w ogóle pod uwagę wydawania whisky single malt.
Loch Lomond powstała w 1965 roku, a zlokalizowano ją w starych budynkach farbiarni ubrań nad brzegiem jeziora o tej samej nazwie. W XIX wieku istniała gorzelnia nosząca tą samą nazwę na jego drugim brzegu, która powstała prawdopodobnie w 1814 roku, ale do dzisiaj nie przetrwało zbyt wiele informacji o jej działalności. Aktualna destylarnia została wyposażona w alembiki typu Lomond, które od klasycznych różnią się zainstalowanym w szyi alembika bardzo skomplikowanym układem miedzianych płytek, które można przestawiać. Powoduje to zmniejszenie lub zwiększenie kontaktu spirytusu z miedzią, a tym samym ma duży wpływ na rodzaj produkowanego destylatu. Ponadto zainstalowano kolumny destylacyjne do produkcji whisky zbożowej, która stanowi trzon tak popularnej Blended Scotch Whisky. Taki układ aparatury destylacyjnej pozwalał na samodzielną produkcję blendów. Dopiero w 1998 roku dodano jedną parę klasycznych alembików.
Loch Lomond jest jedyną tak wyposażoną destylarnią w całej Szkocji, a ze znanych producentów whisky na świecie bardzo podobne wyposażenie ma japońska Nikka. W ubiegłym roku we wrześniu udało mi się zwiedzić gorzelnię Loch Lomond dzięki zaproszeniu Alana Reida, który pełni funkcję UK & Europe Brand Trainer and Coordinator grupy Loch Lomond. Bardzo mnie cieszy, że udało mi się zwiedzić tą nietypową destylarnię, tym bardziej, że nie posiada ona visitor centre i nie istnieje oficjalna możliwość jej zwiedzania. Z Alanem znam się już od kilku lat ze spotkań na festiwalach whisky, na których prezentował trunki z Loch Lomond, jak i z Glen Scotii, która jest docenianą przeze mnie destylarnią. Alan jest niesamowitym źródłem wiedzy na temat jej produkcji, dystrybucji a także marketingu, który obecnie jest chyba najważniejszy, by destylarnia odniosła sukces.
Loch Lomond nie wygląda jak klasyczne destylarnie budowane w XVIII czy XIX wieku, ale raczej jak nowoczesny zakład przemysłowy. Nie zapominajmy jednak, że powstał 59 lat temu. Dzięki takiemu sprzętowi do destylacji można tutaj uzyskać 11 rodzajów new make. Przeprowadzano tu próby nawet z fermentacją, która trwała 500 godzin, ale jednak tak długi czas nie wnosił nic pożądanego. Pozostano więc przy 96 godzinnej fermentacji, czyli stosunkowo długiej jak na szkocki przemysł destylacyjny.
Obecnie destyluje się tu 2,2 mln litrów whisky single malt, 2,8 mln single grain w 100% z jęczmienia, ale w kolumnach, oraz 20 mln litrów whisky zbożowej z pszenicy. Duża część whisky zbożowej jest sprzedawana różnym producentom blendów. Jak wielka jest skala produkcji spirytusu zbożowego, świadczy ilość kadzi fermentacyjnych do tego przeznaczonych. Jest ich 8 o pojemności 200 tys. litrów każda, oraz 12 po 100 tys. litrów. Czas fermentacji grainów to 50 godzin.
Loch Lomond posiada także swoją bednarnię, gdyż, jak powiedział Alan, lubią wiedzieć do czego wlewają destylat na dalsze dojrzewanie. Zwiedzanie i zapoznanie się z pracą bednarni to było bardzo ciekawe doświadczenie, a wszystko objaśniał nam przesympatyczny bednarz, który pracuje w zawodzie już 52 lata. Używa się tu głównie beczek po Bourbonie pochodzących z destylarni Jim Beam oraz Heaven Hill. Na miejscu dojrzewa pół miliona beczek w 26 magazynach, a także wiele beczek innych producentów, którzy tutaj przechowują swoją whisky.
Teraz już oceńmy naszą dzisiejszą whisky:
Loch Lomond M&P Cask Collection Club 1st fill Tawny Port
Nota
– moc 54,6% alc./vol
– region Highland
– wiek 15yo
– beczka po Burbonie i Tawny Port (3 lata)
– nie filtrowana na zimno
– nie barwiona karmelem
Oko – Loch Lomond M&P Cask Collection Club 1st fill Tawny Port rozlewana jest do butelek o prostym smukłym kształcie z dużą nazwą destylarni i znaczkiem logo – głową jelenia. Prezentuje się bardzo dobrze, etykieta jest czytelna i zawiera wszystkie informacje. Kolor whisky jest bardzo ciemny, z rubinowym odcieniem.
Zapach – słodki i owocowy, dżem truskawkowy, budyń waniliowy z syropem wiśniowym, landrynki owocowe, pieczone z cukrem i rodzynkami jabłka, czekoladki Mon Cheri, lekka nuta stęchlizny, spalona trawa, pieprz, imbir i sporo dębiny
Smak – nadal słodko-owocowy, konfitura wiśniowa, szarlotka, lekko przypalone powidła śliwkowe, wanilia, owoc tarniny, świeże orzechy, gorzka czekolada, imbir, cynamon, sporo pieprzu, dębowa goryczka i odrobina dymu torfowego
Finisz – średnio długi, wytrawny i dębowy, dużo przypraw z odrobiną dymu i tytoniu
Moja ocena – 5,5/10
Loch Lomond M&P Cask Collection Club 1st fill Tawny Port to whisky na długie jesienno-zimowe wieczory przy świecach lub kominku. Beczka po Porto nadała destylatowi zdecydowanie owocowego charakteru a % dodają pieprzności. Zapach, smak i finisz są spójne, pełne ciężkich aromatów otoczonych dębową goryczką i dymem torfowym. Whisky bardzo dobra, polecam i zachęcam do spróbowania.
Cena 340,00 – 580,00 zł