Ledaig 2009 od The Taste Of Whisky, pierwsza edycja z serii zagrożone gatunki – pochodząca od polskiego niezależnego dystrybutora – który swój pierwszy wypust wydał w 2018 roku.
Pomimo tak krótkiego istnienia, obecna pozycja tej młodej firmy jest już mocno ugruntowana w Polsce, a ich pozycjami zaczyna się coraz bardziej interesować Europa i reszta świata. Na swoim blogu i Instagramie miałam już kilka pytań od znajomych z Ameryki Północnej, czy istnieje możliwość zakupu single maltów wydanych właśnie przez nich.
Do opisania tej butelki skłoniło mnie kilka powodów: pierwszym z nich było to, że już od dawna nosiłam się z zamiarem opisania któregoś z torfowych maltów z destylarni Tobermory, która od czasu mojej wizyty na wyspie Mull w 2019 roku (zobacz Tobermory 12 yo) wyrasta na jedną z moich ulubionych szkockich gorzelni. Drugi to wzięcie udziału 7 października tego roku w degustacji on-line The Taste Of Whisky, na której tej ich pozycji akurat nie było, ale cztery edycje które się na niej znalazły okazały się dobre lub bardzo dobre. Najciekawszym doświadczeniem było zaprezentowanie dwóch butelek Craigellachie 2007, pierwszej 11 yo z beczki po Bourbonie, drugiej 12 yo, finiszowanej przez rok w małej, około 52 litrowej beczułce po sherry Pedro Ximenez, zwanej oktawą. Najciekawsze w tym było to, że do pierwszej z powyższych pozycji rozlano połowę alkoholu z beczki bo Bourbonie, a druga część trafiła właśnie do oktawy po PX. Nigdy wcześniej nie piłam dwóch różnych maltów dojrzewających w ten sposób. Druga pozycja nabrała pięknego, ciemnego koloru – zaskakujące jest to, że zaledwie rok mógł spowodować taką zmianę. Dodatkowo, nabrała sporo słodyczy, ale mimo wszystko obie whisky miały chyba więcej podobieństw niż różnic. Bardzo ciekawe doświadczenie, jedyne w swoim rodzaju.
Trzecim powodem było wzięcie udziału 10 października w degustacji Tobermory zorganizowanej przez M & P, gdzie próbowałam pięciu pozycji z tej destylarni. Były to Tobermory 12 yo, Ledaig 10 yo, Ledaig 18 yo, Ledaig 21 yo Manzanilla i Ledaig 13 yo Porto, dwie ostatnie to pozycje o mocy beczki. Dwie pierwsze butelki to podstawki z tej destylarni, a okazały się dobre i ciekawe. Najlepsza była Manzanilla 21 yo, ale osiemnastka i trzynastka nie były wiele gorsze. Dodatkowym plusem jest to, że wszystkie malty z tej gorzelni są butelkowane z minimalną mocą 46,3 %, nie są filtrowane na zimno i nie są barwione karmelem – a więc takie jak najbardziej lubię.
Corocznie jest wydawanych bardzo dużo limitowanych edycji, zarówno w wersji nietorfowej – czyli Tobermory – jak i torfowej jako Ledaig. Są one wydawane w niewielkich seriach liczących po 1100-2400 butelek i zazwyczaj leżakują lub są finiszowane w bardzo ciekawych beczkach, takich jak Moscatel, Porto, Marsala, Rioja i różnego rodzaju sherry, np.: Pedro Ximenez, Oloroso, Amontillado, Manzanilla. W obecnej chwili dystrybucją whisky pochodzących z tej destylarni zajmuje się właśnie M & P Alkohole i Wina Świata, co, moim zdaniem, zaprocentuje zwiększeniem popularności i sprzedaży tej whisky na polskim rynku, a co za tym idzie ułatwi nam dostęp do ciekawych i limitowanych edycji pochodzących z tej małej, tradycyjnej i – jak ją można określić – butikowej szkockiej gorzelni.
To wszystko spowodowało, że właśnie dzisiaj przyszedł czas na naszą bohaterkę, bo od dłuższego czasu na mojej półce stały trzy pozycje Ledaig do opisania – ta dzisiejsza, Ledaig 19 yo PX cask finisz i Ledaig 13 yo The Single Malt of Scotland i nie mogłam się zdecydować, która ma iść na pierwszy ogień. Myślę że z czasem dwie pozostałe trafią na bloga, ale wybór będzie ciężki, ponieważ na półkę trafiło w tym czasie kilka kolejnych edycji z tej destylarni. Sprawę utrudni jeszcze to, że założeniem mojego bloga jest chęć przedstawienia nie tylko whisky pochodzących z gorzelni docenianych, legendarnych, moich ulubionych, ale także tych uznawanych za niezbyt ciekawe i jak to określam „niemodne”. Sprawę pogłębia jeszcze to, że w ostatnich latach powstało w Szkocji kilkanaście, a nawet więcej, nowych destylarni i właśnie w tej chwili wydają swoje pierwsze wypusty, które po minimum trzyletnim leżakowaniu w beczce, w końcu mogą być wydane jako whisky.
Ale koniec tych rozważań, przyszedł czas na bliższe przyjrzenie się naszemu Ledaigowi:
Ledaig 2009 – The Taste Of Whisky
Nota
– moc 54,5% alc./vol
– region Highland (wyspa Mull)
– wiek 11 yo
– beczka pierwszego napełnienia po Burbonie
– nie filtrowana na zimno
– nie barwiona karmelem
Oko – klasyczna, prosta butelka z białego szkła z wyjątkową etykietą przedstawiająca niedźwiedzia brunatnego, jest czytelna i zawiera wszystkie informacje. Kolor whisky jest złoty.
Zapach – mineralny, lekko torfowy, wędzonka, jest też słodycz wanilii, marcepan, pieczone jabłka i słony karmel
Smak – torfowy dym, wanilia, miód, rodzynki, masło orzechowe, cynamon, biały pieprz, imbir, fantastyczny słony posmak
Finisz – dość długi, przyjemnie rozgrzewający, smaki słodkie i słone przyjemnie się mieszają, delikatne pikantne nuty
Moja ocena – 6/10
Ledaig 2009 od The Taste Of Whisky to bardzo dobra whisky, świetna selekcja. Beczka po Burbonie idealnie oddała swoje charakterystyczne nuty. Dym torfowy idealnie dopełnia całość, tworząc wyjątkowo udaną kompozycję zapachowo-smakową. Ta whisky potrzebuje czasu, im dłużej stoi w kieliszku tym bardziej się otwiera. Idealnie ukryty alkohol sprawia, że Ledaig 2009 od The Taste Of Whisky jest bardzo pijalna. Tą pozycję jak i inne od naszego polskiego botlera, można nabyć już tylko z drugiej ręki. Jeśli uda Wam się ją upolować to bardzo polecam i zachęcam do spróbowania oraz własnej oceny.
Cena 400,00 zł