Kilkerran Heavily Peated Peat in Progress Batch No. 1 wydany 20.02.2019 roku w limitowanej ilości 9000 butelek.
Ciekawostką jest to, że ten single malt został wyprodukowany w destylarni Glengyle, a nosi nazwę Kilkerran, co jest wielką rzadkością w świecie szkockiej whisky. Praktycznie wszystkie single malty noszą nazwę zakładu, w którym zostały wyprodukowane. Wyjaśnię z jakiego powodu tak się stało przedstawiając w skrócie historię powstania gorzelni Glengyle. Należy ona do rodziny Mitchell, która posiada legendarną gorzelnię Springbank. Oba zakłady położone są obok siebie w miejscowości Campbeltown, w regionie o tej samej nazwie a oddziela je dosłownie płot.
Destylarnia Glengyle powstała w 1872 roku, a jej założycielem był William Mitchell, jeden z pięciorga dzieci Archibalda Mitchella, którego uważa się za założyciela Springbanka, który jednak nigdy nie zalegalizował swojego biznesu. Zrobiły to dopiero jego dzieci w 1828 roku. Trzy lata wcześniej, w 1825 roku Archibald junior założył destylarnię Rieclachan. Właśnie wtedy okręg Campbeltown wszedł w swój złoty okres, działały 34 gorzelnie i 20 słodowni, co oczywiście skłoniło rodzinę Mitchellów do poszerzenia swoich aktywów. John nabył destylarnię Toberanrigh, Mary zbudowała Drumore a William właśnie Glengyle. Kiedy na początku XIX wieku nad region nadciągnęły czarne chmury (wyczerpały się zapasy węgla, taniego źródła energii, wybuchła pierwsza wojna światowa, w Stanach wprowadzono prohibicję) wiele tutejszych gorzelni zaczęło bankrutować. Po części winni są też sami producenci, którzy zaczęli zwiększać ilość kosztem jakości. Pod koniec złotego okresu już tylko Springbank, Glen Scotia i Rieclachan nie straciły swojej dobrej reputacji. W 1925 roku przyszła pora na Glengyle, która zaprzestała produkcji. Od tego momentu jej pomieszczenia służyły jako pralnia, strzelnica, magazyny, miejsce produkcji karmy dla zwierząt.
Pod koniec XX wieku w regionie Campbeltown działała już tylko jedna destylarnia: Springbank. Zaczęto wtedy odmawiać mu statusu samodzielnego regionu, usiłowano włączyć go do Highlands. Wtedy to w 1999 roku załoga Springbanka wznowiła okresowo destylację w pobliskiej Glen Scotii, a w roku 2000 rodzina Mitchelli zaczęła prace remontowe w Glengyle. Dwa lata później zamontowano alembiki, które zostały odkupione od Invergordon Distilleries, a wcześniej pracowały w gorzelni Ben Wyvis. Nie udało się niestety odkupić nazwy i znaku handlowego Glengyle, która to należy do destylarni Loch Lomond. Blended Malt o tej nazwie zestawiany z destylatów z Highlands jest dosyć popularny we Francji i odkupienie tej nazwy spowodowałoby duże problemy marketingowe. Dodatkowym powodem nazwania nowej whisky Kilkerran była niechęć właścicieli do nazwy zaczynającej się na Glen, gdyż jest ona charakterystyczna dla trunków pochodzących z regionu Speyside. W 2004 roku zaczęto w końcu destylację. W 2007 roku wydano limitowaną edycję 3yo która obecnie jest już niedostępna. Następnie w latach 2009-2015 zaprezentowano bardzo ciekawą serię „Dzieło w trakcie tworzenia” (Work in Progress), której celem było pokazanie jak z upływem czasu zmienia się aromat i smak whisky. Dodatkowo w trzech ostatnich latach corocznie zaczęto wydawać dwie wersje: Bourbon i sherry. Próbowałam kilku edycji z tej serii i jak na tak młodą whisky były naprawdę dobre, a najciekawsza była Work in Progress 7 Bourbon Wood, która jako jedyna z całej serii była wydana z mocą beczki, co od razu przełożyło się potężnie na jakość. Następnie w 2016 roku wydano whisky 12 letnią, a w 2017 zaczęto wydawać wersję 8 yo cask strength. W październiku na 10 edycji festiwalu M&P w Warszawie, miałam przyjemność degustować Kilkerran 15 yo cask strength i trunek ten okazał się po prostu rewelacyjny.
Odnoszę wrażenie, że mam coraz większą słabość do wszystkiego co pochodzi z półwyspu Campbeldown. Na pewno przyczynił się do tego tegoroczny wyjazd do Szkocji i odwiedzenie magazynów Cadenheads, niezależnego dystrybutora należącego do właścicieli Springbanka i mającego wspólne z nim magazyny (zobacz Hazelburn 10 yo), oraz niesamowita wizyta w Glen Scotii i degustacja w jej magazynach (zobacz Glen Scotia Victoriana). Z pewnością największy wpływ na moją sympatię do rejonu Campbeldown, ma po prostu jakość produkowanej tutaj whisky. O ile Springbank ma ugruntowaną pozycję, Kilkerran dopiero wchodzi w kręgi producentów szkockiej, o tyle nie rozumiem dlaczego Glen Scotia nie jest doceniana i dostaje stosunkowo słabe noty wśród znawców i koneserów szkockiej. W obecnym boomie na whisky, nie do końca jest zrozumiałe dlaczego wszystkie trzy gorzelnie z tego regionu nie wykorzystują swoich mocy produkcyjnych na maxa, a Kilkerran destyluje na około 10 % swoich mocy produkcyjnych. Ale może właśnie to jest gwarancją produkcji bardzo dobrej jakości trunków, a nie maksymalizacja zysków i co za tym idzie utrata jakości.
Z tym większą ciekawością przechodzę do degustacji:
Nota
Kilkerran Heavily Peated Peat in Progress Batch No. 1
– moc 59,3% alc./vol
– region Campbeltown
– wiek NAS
– beczka 55% ex-Burbon i 45% ex-Sherry
– nie filtrowana na zimno
– nie barwiona karmelem
Oko – Kilkerran Heavily Peated Peat in Progress Batch No. 1 ma prostą butelkę z charakterystyczną etykietą, ale co ona przedstawia opiszę innym razem. Prezentuje się bardzo dobrze, dość skromnie ale zawiera wszystkie informacje. Kolor whisky jest jasnozłosty.
Zapach – idealnie zrównoważona słodycz sherry i torfu, popiół, wanilia, biała czekolada, lody śmietankowe
Smak – słodki, gruszka w karmelu, czekoladki z sherry, budyń waniliowy, odrobina wędzonego bekonu i przypalonego cukru na crème brulee, wszystko doprawione odrobiną soli
Finisz –długi, słodki, trwający i rozgrzewający, aromaty popiołu pomieszane z wodorostami
Moja ocena – 7/10
Kilkerran Heavily Peated Peat in Progress Batch No. 1, to whisky, która mnie zauroczyła swoim nieoczywistym ale jakże zrównoważonym aromatem, smakiem i finiszem. Alkohol jest nośnikiem smaku i przy mocy 59,3%, właściwie jest tylko idealnie zamaskowanym tłem. Rejon Campbeltown staje się moim ulubionym na szkockiej mapie whisky i daje mi dużo radości z degustacji. Mam nadzieję, że nigdy nie stracą swojego niepowtarzanego charakteru. Moja kolejna podróż do Szkocji to Campbeltown!
Cena 250,00 – 300,00 zł (niestety jest właściwie nie do kupienia)
3 komentarze
,,Zazdraszczam „Tobie Elu degustacji batch 1.Mnie niestety pomimo wielu prób,,nie było dane, bądź nie byłem godzien”?
Ja na obecną chwilę jestem pod wrażeniem tegorocznego batch 6 .
Za późno napisałeś…
„No wiem”…co najmniej 5 „baczów ” za późno;)