Dzisiaj mamy single malta z destylarni właściwie całkowicie nieznanej, która do dzisiaj nie ma żadnej oficjalnej edycji.
Jedyną szerzej dostępną wersją była 12 yo z serii Flora & Fauna wydana w 2001 roku, która niestety została wycofana około 2009 roku. Nawet niezależni dystrybutorzy do niedawna nie proponowali żadnych edycji pochodzących od tego producenta – powoli zaczęło się to zmieniać około 2005 roku, a szersza oferta zaczęła się pojawiać około 2015 roku. Jedynym wyjątkiem z końca ubiegłego wieku było kilka wydań właśnie od Cadenhead’s. Osobiście do dnia dzisiejszego nie miałam przyjemności degustacji whisky z tej gorzelni.
Destylarnia Glen Spey powstała w 1878 roku w samym centrum okręgu Speyside w miasteczku Rothes. Została zbudowana w bezpośrednim sąsiedztwie gorzelni Glenrothes i tuż po powstaniu nosiła nazwę Mill of Rothes Distillery. Założycielem była spółka James Stewart & Company, która w 1886 roku zakupiła zakład Macallan. Jednak już rok później pozbyła się Glen Spey, sprzedając ją londyńskiemu producentowi ginu, spółce W. & A. Gilbey Vintners Ltd. W 1962 roku spółka ta połączyła się z grupą United Wine Traders tworząc koncern International Distillers & Vintners. Ich najważniejszą pozycją w segmencie whisky był blend J&B, którego sercem był (i wciąż pozostaje) opisywany dzisiaj Glen Spey. Po paru kolejnych fuzjach IDV działał już jako część Grand Metropolitan, które w 1998 roku połączyło się z Guinnessem, tworząc największe imperium alkoholowe – Diageo, w którego skład nadal wchodzi Glen Spey. Na dzień dzisiejszy koncern posiada w swoim portfolio w segmencie szkockiej whisky 29 destylarni słodowych oraz najlepiej sprzedającego się na świecie blenda, czyli Johnnie Walker.
Obecnie destylacja odbywa się w dwóch parach alembików, a moce produkcyjne to 1,4 mln litrów czystego alkoholu rocznie, co stawia tę destylarnię w gronie najmniejszych w Szkocji. Gotowy spirytus dojrzewa w beczkach po bourbonie, napełnianych wielokrotnie, które są przechowywane w tradycyjnych magazynach na terenie gorzelni.
Opisywana dzisiaj whisky została zabutelkowana przez najstarszego, ciągle istniejącego i wciąż jednego z najlepszych niezależnych dystrybutorów – spółkę William Cadenhead Ltd. Powstała ona w 1842 roku, a jej założycielem był George Duncan, który zajmował się handlem spirytualiów. W 1858 roku dołączył do niego jego szwagier – poeta William Cadenhead, który po śmierci Duncana zmienił nazwę firmy na swoje imię i nazwisko. Po jego śmierci w 1904 roku firmę przejął jego siostrzeniec Robert W. Duthie, który znacznie rozszerzył ofertę firmy. Robert do końca życia był kawalerem i po jego śmierci interes przejęły jego siostry. Siostry nie były zainteresowane prowadzeniem firmy – magazyny pękały w szwach, zadłużenie rosło, aż w październiku 1972 roku spadkobiercy byli zmuszeni do sprzedaży biznesu. Wówczas to, gdy dom aukcyjny przygotowywał W. Cadenhead do licytacji, okazało się, że wartość whisky spoczywającej w magazynach znacznie przewyższa kwotę długów. Nowym właścicielem został J & A Mitchell & Co., właściciel destylarni Springbank. Obecnie Cadenhead oferuje bardzo szeroki wybór whisky słodowej a od 1991 roku wszystko jest butelkowane w najczystszej formie, bez filtracji na zimno i bez barwienia karmelem. Zdecydowana większość edycji pochodzi z pojedynczych beczek i jest butelkowana w naturalnej mocy (tzw. cask strength). Zdarzają się wydania rozcieńczone do 46% i pochodzące np. z dwóch beczek, a ich zaletą jest wtedy bardzo przystępna cena. Osobiście miałam okazję degustacji bezpośrednio w magazynach Cadenhead paru wspaniałych whisky od różnych producentów. Każdemu będę powtarzać, że nigdzie nie ma takiej atmosfery do poznawania i smakowania whisky, jak picie jej prosto z beczek, bezpośrednio w tradycyjnych magazynach leżakowych (zobacz Hazelburn).
Niezaprzeczalnym jest fakt, że bez działania niezależnych dystrybutorów – takich jak opisywany dzisiaj najstarszy w branży William Cadenhead, największy Gordon & MacPhail, czy też Signatory Vintage, Murray McDavid, Douglas Laing & Co, Adelphi i wielu innych – bardzo liczne single malty do dzisiaj byłyby nieznane. Dotyczy to nie tylko tych mniej rozpoznawalnych szkockich gorzelni, ale również tych już nieistniejących.
Teraz już skupimy się na dzisiejszej bohaterce z tym większą ciekawością, że należy właśnie do grupy tych whisky, które gdyby nie niezależny bottler, byłaby praktycznie nie do zdobycia:
Glen Spey 15 yo Cadenhead’s 2017
Nota
– moc 46% alc./vol
– region Speyside
– wiek 15 yo
– beczka po burbonie
– nie filtrowana na zimno
– nie barwiona karmelem
Oko – Glen Spey 15 yo Cadenhead’s 2017 rozlana została do małych pękatych butelek. Czarno-biała etykieta z dużym logo Cadenhead’s jest bardzo szczegółowa i zawiera wszystkie informacje. Prezentuje się bardzo dobrze. Kolor whisky jest słomkowy.
Zapach – słodko-ziołowy, miód, wanilia, maślane bułeczki, nuty mięty
Smak – brązowy cukier, toffi, miód, aronia, dębowa goryczka
Finisz – średnio długi, lekko szczypiący i bardziej wytrawny, cytrusowy z nutami ziół
Moja ocena – 4/10
Glen Spey 15 yo Cadenhead’s 2017 jest dobra i właściwie ciężko coś więcej o niej powiedzieć. To bardzo poprawna whisky w której nic nie wybija się jakoś szczególnie. Podoba mi się ta prostota a po degustacjach „ciężkich”, aromatycznych i mocnych pozycji, jest fajną odmianą. Cadenhead’s robi świetną robotę dając nam możliwość degustacji whisky z różnych destylarni.
Cena 180,00 – 240,00 zł