Dzisiejsza degustacja będzie zupełnie inna niż wszystkie.

Po pierwsze, mamy do spróbowania aż dziewięć trunków – i nie są to jedynie single malty, lecz różnorodne alkohole leżakowe. Po drugie, nie są to produkty markowe, lecz trunki wytworzone „metodą domową”, przy zachowaniu niemal całego procesu produkcyjnego, do którego zobowiązani są producenci tych szlachetnych napojów. Po trzecie, każdy z nich leżakował przez dziesięć lat w dwudziestolitrowych beczkach z polskiego dębu. Co więcej, pierwsze dwa lata maturacji przebiegały w warunkach znacznie przyspieszających proces – przy wysokiej (ponad 60 st.C) temperaturze, w atmosferze czystego tlenu (ponad 90%), przy użyciu ultradźwięków i jeszcze kilku „patentów” – znanych tylko Hobbyście.

31 października 2016 roku na blogu „Z Innej Beczki” ukazał się wpis zatytułowany „Znajomy hobbysta vs reszta świata”. Opisano w nim około dwuletnie alkohole pochodzące od hobbysty, w tym: francuską brandy, armagnac (51%), whisky sherry cask (58%), whisky peated (62,5%), tequilę (53%), rum (57%), bourbon (54%) oraz honey (55%). W artykule nie uwzględniono jednak czterech trunków: starki (54%), grappy (53%), calvadosu (53,5%) oraz śliwowicy (55,5%).
W 2024 roku osobiście miałam okazję sprawdzić, jak po kolejnych ośmiu latach zmieniły się te trunki. Miałam na to aż sześć dni, co jednak okazało się zbyt krótkim czasem, aby dokładnie zdegustować te już dziesięcioletnie alkohole. Jednym z powodów trudności w ocenie była ich wysoka moc.

Dziesięć lat temu wszystkie beczki zostały zalane spirytusem o mocy 63-70%. Po dwóch latach zawartość alkoholu odpowiednio się obniżyła, co zaznaczyłam wcześniej. Natomiast po kolejnych ośmiu latach moc wszystkich trunków wzrosła do imponujących 65–70%. Niestety, „podatek dla aniołów” okazał się bardzo wysoki – w każdej beczce pozostało zaledwie około 3–5 litrów. Jedynie w przypadku mioduli ubytek był mniejszy, pozostawiając około 6–7 litrów alkoholu.
Najgorsze jednak było to, że w trzech beczkach nie pozostało nic. Co gorsza, były to trunki, na które bardzo liczyłam – bourbon, rum oraz śliwowica.

Wracając jednak do sześciodniowej degustacji, w której miałam okazję wziąć udział, warto wspomnieć, że najpierw mogłam spróbować czystego destylatu, którym zalano beczki, a dopiero potem przechodziłam do trunku, który leżakował przez dziesięć lat. Często zaskakujące było to, jak destylat o słabych walorach smakowych ewoluował w znakomity alkohol, a czasem – niestety – odwrotnie.
O tym fascynującym doświadczeniu mogłabym pisać jeszcze długo, ale przed nami degustacja aż dziewięciu leżakowanych alkoholi, więc czas powoli do niej przechodzić.

Na koniec warto wspomnieć, że w degustacji brały udział trzy osoby. Zarówno ja, jak i Hobbysta, dodawaliśmy do niemal każdej edycji odrobinę wody, aby złagodzić próbowane trunki. Natomiast mój mąż, czyli męska część bloga Whiskyella uważał, że nie ma takiej potrzeby – według niego alkohole, choć niezwykle intensywne, esencjonalne i wyraziste, stanowiły kwintesencję trunków leżakowych.




Wszystkie miały bardzo ciemną barwę, a koncentracja smaków i aromatów była olbrzymia. Na przykładzie takich alkoholi łatwo zrozumieć fenomen whisky mieszanej – jej bazę stanowi zazwyczaj młody i tani destylat zbożowy, do którego dodaje się niewielką ilość dobrej jakości single malta, znacząco podnoszącego walory smakowe i aromatyczne. Trunki z tej degustacji, nawet w niewielkich ilościach, z pewnością wzbogaciłyby każdą whisky swoim aromatem i głębią smaku.

A teraz pora zabrać się do ciężkiej pracy – czas na degustację!
Brandy Hiszpania Jerez 62% – Intensywny, słodki i mocno owocowy aromat z wyczuwalną, ale nienachalną obecnością alkoholu. W smaku dominują suszone owoce, bardzo dojrzałe śliwki i czereśnie, a także wyraźne nuty kawy i sporo dębiny. Całość kończy się kwaśnym akcentem i długim, czekoladowo-owocowym finiszem.
Brandy Francja 64% – Bardzo intensywny aromat z uderzającą nutą dojrzałych winogron, gorzkiej czekolady i wyraźnej dębiny. Smak płynnie nawiązuje do zapachu, wzbogacony o kwaśne owoce, zioła i świeże włoskie orzechy. Finisz spokojnie wygasa, zostawiając w ustach lekkie uczucie ściągnięcia.
Starka 71% – Wytrawna i intensywna od pierwszego kontaktu – dominują gorzka czekolada, sos sojowy i ziołowy lubczyk, a w tle pojawia się nieco lotny, acetonowy akcent, który nadaje całości surowego charakteru. Na podniebieniu ostra i bezkompromisowa, z nutami gorzkiego kakao, śliwek w occie i soczystego mięsa z grilla w słodko-dymnej marynacie BBQ. Z czasem profil łagodnieje – pojawia się zaskakująca słodycz wiśni w czekoladzie, która domyka kompozycję z przyjemną głębią.
Tequila 73% – Ciężki, lekko przytłaczający profil z wyczuwalną melasą, grillowanym ananasem i dżemem agrestowym w tle. Kwaśne, dębowe nuty szybko wychodzą na pierwszy plan, zbalansowane brązowym cukrem i owocowymi landrynkami. Z czasem pojawia się łagodniejszy, słodko-ziołowy posmak, który utrzymuje się w ustach.
Grappa 62% – Mocny, ziołowy zapach z intensywną nutą sfermentowanych winogron od razu daje o sobie znać. Na języku dominują pestkowe winogrona – gorzka, cierpka nuta, która mocno zaznacza swoją obecność. Finisz nie przynosi ulgi, pojawiają się apteczne akcenty i utrzymuje się nieprzyjemna gorycz.
Calvados 68% – Przyjemny, jabłkowy aromat z nutą przypalonej szarlotki i prażonych owoców zapowiada coś interesującego. Niestety w smaku dominuje ocet jabłkowy, choć pojawiają się też słodsze akcenty dojrzałych jabłek i gruszek. Finisz lekko łagodnieje, zostawiając po sobie cieplejszą, owocową słodycz.
Whisky Sherry 63% – Potężna, intensywna kompozycja z dominującymi nutami suszonych owoców, mocnej kawy i ostrego chilli. W smaku wyraźne akcenty wędzonych śliwek, gorzkiej czekolady i przypalonego karmelu, przełamane kwaśnym owocowym tłem – wyczuwalna tarnina. Całość osadzona na wyraźnej tanicznej bazie dębowej beczki. Finisz długi, z wyraźnym echem espresso, popiołu i pieprzu.
Whisky Sherry Peated 75% – Profil zbliżony do „Whisky Sherry”, z nutami suszonych owoców, gorzkiej czekolady i przypalonego karmelu, ale tym razem wzbogacony o subtelny akcent torfu. W aromacie torf ledwie wyczuwalny, pojawia się dopiero na języku – jako delikatny dym, zwęglone mięso z grilla i nuta kompotu z suszu. Finisz przywodzi na myśl przypaloną w tygielku kawę, z lekką, pieprzną ostrością.
Miodula (brak możliwości pomiaru %) – Aromat ziołowy, z wyraźną obecnością dojrzałych czerwonych owoców, zapowiada coś złożonego i wytrawnego. Tym większe zaskoczenie po pierwszym łyku – uderza intensywna, dominująca słodycz. Miód z malinowym sokiem, połączony z wyraźną ziołowością: tymianek, podbiał, anyż, kardamon, rozmaryn, lukrecja i mięta pieprzowa. Finisz długi, gęsty, przypominający miodowo-ziołowe landrynki. Przyjemna, choć dla mnie zbyt przytłaczająca.
Za mną trudna degustacja i przegląd destylatów o wyjątkowo wyrazistych, często skrajnych profilach – od potężnych sherry bomb, po zaskakująco słodką Miodulę. Dominowały nuty intensywne: suszone owoce, kawa, gorzka czekolada i dębina, ale też dym, przyprawy, zioła i kwaśne akcenty. Brandy wyróżniły się głębią i elegancją – hiszpańska z Jerez bogata i owocowa, francuska złożona i taniczna. Starkę zapamiętam jako najbardziej niepokorną – ostra, ziołowa, ale z zaskakującym finałem. Tequila i grappa zapisały się w pamięci profilami mocno fermentacyjnymi, niełatwymi. Calvados zawiódł obietnicą aromatu, smak był zdominowany przez ocet. Na tle tego zestawienia whisky prezentowały się dojrzale i konsekwentnie – wersja torfowa dodała tylko głębi do i tak bogatego profilu. Miodula to osobna historia – pełna słodyczy i ziół, przypominająca bardziej likier niż klasyczny destylat.
Całość to intensywna, pełna kontrastów podróż – nie zawsze łatwa, ale zdecydowanie warta przeżycia.
Na koniec ogromne podziękowania należą się twórcy tych alkoholi – każdy z nich ma swoją historię i zasługuje na osobny opis. Nasz przyjaciel poświęcił wiele tygodni na przygotowanie każdego destylatu, a samo zdobycie niektórych składników było logistycznym wyzwaniem. Kolejny krok to czas… Dziesięć lat – tyle małe, 20-litrowe beczułki cierpliwie czekały na swój dzień (choć nie wszystkie się go doczekały). Tym większa jest moja radość, że to właśnie ja mogłam wyjąć je z „piwniczki” i uczestniczyć w tym wyjątkowym wydarzeniu. Jeszcze raz… DZIĘKUJĘ!
