Bruichladdich The Classic Laddie Sherry Cask Edition, nowa zmodyfikowana wersja flagowej whisky destylarni Bruichladdich, która od tego roku została wprowadzona do sprzedaży na strefach wolnocłowych.
Whisky ta różni się, jak podają wszystkie źródła, od podstawowej edycji tym, że destylat dojrzewał w beczkach po Sherry Oloroso od legendarnego producenta z Jerez, bodegi Fernando de Castilla. Nie jest to do końca prawdą, gdyż w takich beczkach dojrzewało tylko 20% destylatu, a reszta w beczkach po Bourbonie. Na koniec tej notki przekonamy się, jak dużo nasza dzisiejsza bohaterka różni się od podstawowej edycji i jak mocno wyczuwalne są nuty Sherry Oloroso.
To już dziewiąte spotkanie na moim blogu z whisky pochodzącą z tej destylarni, położonej na wyspie Islay, co zarazem oznacza, że zdecydowanie pasują mi produkowane tutaj trunki. Gorzelni trochę nietypowej, gdyż leżąc na wyspie słynącej z produkcji whisky mocno torfowej, jej produkcję w 60% stanowi whisky całkowicie pozbawiona dymnych nut. Właśnie te 60% produkcji nosi nazwę Bruichladdich. Dla wyjaśnienia dodam, że pozostałe 30% to zatorfiony do poziomu 40 PPM Port Charlotte, a 10% to Octomore, o bardzo zróżnicowanym zatorfieniu, od około 80 do 309 PPM.
Losy tej destylarni były dosyć burzliwe, zakład często zmieniał właściciela, kilkukrotnie był zamykany. Zbudowany został w 1881 roku przez braci Harvey – Roberta, Williama i Johna, synów bogatego gorzelnika z Glasgow. Bracia mogli sobie pozwolić na otwarcie gorzelni, która w swojej słodowni do suszenia jęczmienia używała węgla, co pozwalało na produkcję whisky pozbawionej nut torfowych, bardzo w tamtych czasach oczekiwanej do zestawiania whisky mieszanej. Na początku XX wieku tylko zamożnych właścicieli gorzelni stać było na zakup i transport węgla do produkcji delikatnych, nie dymnych destylatów. Destylarnie położone daleko od kopalni węgla, a zwłaszcza te na wyspach, do suszenia słodowanego jęczmienia używały wszechobecnego torfu.
Ciekawostką jest jeszcze, że Bruichladdich był pierwszą szkocką destylarnią wybudowaną przy użyciu betonu. Pomimo znacznej fortuny pozostawionej braciom przez ojca, zmuszeni oni byli zamknąć firmę w 1929 roku. W 1938 roku gorzelnię kupił Joseph Hobbs, który zbił fortunę na handlu whisky podczas prohibicji w USA, wraz z Hatim Attarim i Alexandrem Tolmie. Powstała wtedy kompania Train & McIntyre. W 1952 roku kompania przeszła na własność spółki Ross & Coulter, która z kolei została wchłonięta w 1960 roku przez A.B.Grant. Rok później gorzelnia zrezygnowała z samodzielnego słodowania jęczmienia.
W 1968 roku destylarnia została kupiona przez Invergordon Distillers. Nowy właściciel w roku 1975 zwiększył ilość alembików w zakładzie do czterech. W 1983 roku, kiedy wielki kryzys dotknął szkocki przemysł gorzelniczy, Bruichladdich został zamknięty, podobnie jak wiele zakładów tego typu w całej Szkocji. W 1993 roku grupa Whyte & Mackay wykupiła spółkę Invergordon. Destylacja ruszyła dwa lata później, by już w 1998 roku ograniczyć produkcję tylko do pięciu miesięcy w roku. Właściciele Bruichladdich już wtedy nosili się z zamiarem sprzedaży destylarni, gdyż tutejsza whisky nie była zbyt poszukiwana przez producentów blendów. Powszechnie uważano, że produkcja single malta do whisky mieszanych decyduje o sukcesie finansowym gorzelni słodowej.
W 2000 roku zakład został kupiony przez niewielką firmę dystrybucyjną Murray McDavid za 6,5 mln funtów wraz z zapasami magazynowymi, które wynosiły 1,4 mln litrów dojrzewającej whisky. Ten niezależny bottler pod przewodnictwem Marka Reyniera, Gordona Wrighta i Simona Coughlina od ponad ośmiu lat próbował nabyć Bruichladdich, aż wreszcie ich marzenie zostało zrealizowane. Udało im się wyrwać destylarnię z korporacyjnych rąk, przeprowadzić gruntowną renowację i ruszyć z destylacją. Pierwszy spirytus spłynął 29.05.2001 roku i od razu otrzymał zaszczytną nagrodę Queen’s Award for Enterprise za najczystszy produkt destylacyjny (zerowy poziom zanieczyszczeń). Do dzisiejszej pozycji, jaką ma Bruichladdich w świecie whisky, w bardzo dużym stopniu przyczynili się Andrew Gray i Jim McEwan – odeszli z Bowmore, aby zaryzykować duże pieniądze i reputację dla nieznanej i będącej w bardzo dużych kłopotach gorzelni.
Teraz już skupmy się na naszej Laddie:
Bruichladdich The Classic Laddie Sherry Cask Edition
Nota
– moc 50% alc./vol
– region Islay
– beczka 20% po Sherry Oloroso, 80% po Bourbon
– nie filtrowana na zimno i nie barwiona karmelem
Oko – Bruichladdich The Classic Laddie Sherry Cask Edition jest rozlewana do butelek w charakterystycznym turkusowym kolorze, niezmiennie od wielu lat. Kształt lekko się zmienił ale nadal jest niska i cylindryczna. Prezentuje się bardzo dobrze, etykieta jest czytelna i zawiera komplet informacji. Kolor whisky jest jasno bursztynowy.
Zapach – przejrzałe jabłka (na granicy gnicia), słodki cydr, wiśnie, mirabelki, świeży słód, siano, cytrusy, skórka pomarańczowa, wanilia, świeży imbir, lekka goryczka, pieprz
Smak – zaskakująco delikatny i lekko wytrawny, ciasto drożdżowe z owocami, wiśnie, wędzone śliwki, gorzkie pomarańcze, owoc tarniny, czekolada, słony karmel, słód jęczmienny, biały pieprz, goryczka dębowa
Finisz – dość długi, lekko pikantny, wytrawny, owoc tarniny, dębowe taniny, orzech, pieprz, kardamon
Moja ocena – 5,5/10
Bruichladdich The Classic Laddie Sherry Cask Edition to bardzo „łatwa” do picia i smaczna whisky. Zapach, smak i finisz są spójne i sprawiają, że chętnie sięgam po kolejny kieliszek. Whisky z kategorii tych, przy których chętnie spędza się czas przy dobrym filmie czy książce. Bardzo lubię charakterystyczny dla Bruichladdich słodowy aromat i smak a jeszcze podkręcony przez Sherry jest idealnym „daily dram”. Polecam i zachęcam do spróbowania.
Cena 240,00 – 280,00 zł