Bowmore Tempest 10yo Small Batch Release VI – whisky wydana w 2015 roku, a zarazem ostatnie wydanie z serii Tempest.
Batch I zapoczątkował serię w 2009 roku i został wydany w ilości 12 tys. butelek. Kolejne wydania ukazywały się co rok, za wyjątkiem 2013. Dokładnie nie wiadomo, po ile butelek liczyły kolejne edycje, ale raczej z każdym rokiem było ich więcej (w 2011 batch III został wydany w ilości 16 tys.). Wszystkie były wydane w wieku 10 lat, pochodziły z beczek pierwszego napełnienia po Bourbonie i były butelkowane w mocy beczki, bez barwienia karmelem. Wielka szkoda, że zaprzestano wydawania tej serii, bo według mnie pokazywała inną stronę Bowmore.
Bardzo lubię większość edycji z tej destylarni wydawanych w mocy beczki, a obecnie na naszym rynku jest je bardzo ciężko pozyskać. Można śmiało powiedzieć, że dystrybutor Beam Suntory (właściciel gorzelni Bowmore) na rynku polskim (Stock Polska) bardzo słabo promuje whisky z najstarszej destylarni z wyspy Islay. Nie widać ich na żadnych festiwalach, nie ma żadnych degustacji z ciekawymi pozycjami Bowmore, a co za tym idzie, nie ma w Polsce w oficjalnej dystrybucji żadnych ciekawych whisky pochodzących od tego producenta.
W 2021 roku Bowmore zaczęła współpracę z Aston Martin, ekskluzywnym producentem samochodów, a efektem było wydanie edycji Bowmore Aston Martin 10yo, 15yo, 18yo i 21yo. W Niemczech możemy cały czas kupić wersję 10yo za 60 euro, a u nas cena oscyluje pomiędzy 420-490 zł. Jeszcze gorzej wypada stosunek ceny edycji 21yo, której pierwsza cena na zachodzie wynosiła poniżej 2 tys. złotych, a u nas od razu powyżej 4 tys. A to wielka szkoda, bo przecież Bowmore jest destylarnią uznawaną razem z Lagavulin za najlepsze gorzelnie z legendarnej wyspy Islay, gdzie konkurencja i poziom produkowanych trunków jest bardzo wysoki – Ardbeg, Laphroaig, Bruichladdich, Bunnahabhain, Caol Ila czy najmłodszy Kilchoman.
Wielu znawców tematu stawia tę gorzelnię w czwórce najlepszych szkockich zakładów tego typu obok Lagavulin, Springbank i Glenfarclas. Bowmore jest najstarszą destylarnią na wyspie oraz w ogóle jedną z najstarszych w całej Szkocji. Została założona w 1779 roku. Kolejnym jej wielkim atutem jest to, że nadal pracuje tu klasyczna słodownia klepiskowa, z której słód jęczmienny wystarcza na około 30% zapotrzebowania. Torf którym suszony jest jęczmień pochodzi z własnych torfowisk. Cały proces produkcyjny opisałam już wcześniej (zobacz Bowmore 23yo No Corners To Hide).
Największy rozwój i wprowadzenie tutejszej whisky do pierwszej ligi destylarnia zawdzięcza charyzmatycznemu Stanleyowi P. Morrisonowi, który kupił zakład w 1963 roku. Natychmiast zaciągnął spore kredyty, znacznie rozbudował zakład, zwiększając jednocześnie jego moce produkcyjne ośmiokrotnie, do 2 mln litrów alkoholu rocznie. Trzeba pamiętać, że w tamtych latach właściwie nie istniała klasa single malt, a whisky słodowa służyła do zestawiania blendów. W 1964 roku Stanley Morrison odwiedził Japonię, gdzie poznał przedstawiciela koncernu Suntory, Mitsui Busana. Nawiązali współpracę i Japończycy zaczęli kupować znaczną część destylatu z Islay do zestawiania swoich blendów (tamtejsze prawo nie zabrania kupażowania whisky sprowadzanych z zagranicy). Reszta służyła do zestawiania szkockiej whisky mieszanej – Black Bottle oraz Rob Roy.
Następnym krokiem było powstanie niewielkiej sieci barów „Bowmore Malt Houses”, w których serwowano wyłącznie whisky Bowmore. Historię samej gorzelni opisałam szczegółowo już wcześniej (zobacz Bowmore 15yo Sherry Cask Finish). Chciałam jeszcze nadmienić, że tutejsza whisky obok Laphroaiga na ten moment chyba najbardziej mi pasuje ze wszystkich trunków produkowanych na wyspie Islay. Jest whisky złożoną, bardzo kompleksową, oferującą wiele warstw smakowych, a także mocno się zmienia, kiedy damy jej długo pooddychać w kieliszku. Uwielbiam jej ciężkie nuty „naftowe”, występujące w zdecydowanej większości edycji. Jak na standardy Islay nie jest typowym potworem torfowym, dlatego dym nie dominuje i nie przykrywa innych aromatów i smaków.
A teraz już sprawdźmy co zaoferuje nam dzisiejsza bohaterka:
Bowmore Tempest 10yo Small Batch Release VI
Nota
– moc 54,9% alc./vol
– region Islay
– beczki pierwszego napełnienia po Bourbonie
– brak informacji o filtracji na zimno
– brak informacji o barwieniu karmelem
Oko – Bowmore Tempest 10yo Small Batch Release VI rozlewana jest do wysokich butelek o charakterystycznym dla destylarni kształcie, wprowadzonym w 2007 roku. Etykieta w granatowym kolorze zawiera podstawowe informacje i jest czytelna. Whisky ma złoty kolor
Zapach – to mieszanka cytrusów i mlecznych aromatów, limonka, skórka grapefruit, tarta cytrynowa, biszkopty, świeżo skoszona trawa, eukaliptus, dym torfowy, nuty nafty, tytoniu i skóry
Smak – słodki i mocny, wanilia, miód, cytrusy, drożdżówka z marmoladą pomarańczową, słony karmel, marcepan, słód jęczmienny, eukaliptus, szałwia, torfowy dym, pieprz
Finisz – dość długi, rozgrzewający, wanilia, nuty cytrusów, dym, nafta, wędzonka, popiół i odrobina soli
Moja ocena – 5/10
Bowmore Tempest 10yo Small Batch Release VI to młoda dobrze skomponowana whisky o całkiem dużej palecie aromatów i smaków. Torfowy dym i nafta a szczególnie nafta, nie są motywem tak bardzo przewodnim jak w innych Bowmorach. Dość ostra i „ciężka”, ale jak dla mnie jest charakterystyczna dla destylatu tej destylarni. Biorąc pod uwagę wiek i rodzaj beczek to efekt końcowy nie powinien zaskoczyć. Bowmore Tempest 10yo Small Batch Release VI to whisky z nadal charakterystycznym dla destylarni aromatem nafty, popiołu i odrobiną soli. Polecam!
Cena 500,00 – 800,00 zł