Bowmore 1997 22yo Frankfurt Travellers Edition, edycja single cask zabutelkowana w 2020 roku, pochodząca z jednej z największych legend wyspy Islay, i w ogóle z jednej z najbardziej znanych szkockich destylarni whisky słodowych.
Historię Bowmora opisałam już wcześniej (zobacz Bowmore 15yo Sherry Cask Finish), przypomnę tylko, że jest to najstarsza gorzelnia na wyspie i jedna z najstarszych w całej Szkocji. Bardzo często zmieniała właściciela, ale największy rozkwit, zdecydowane zwiększenie produkcji i wprowadzenie Bowmore do pierwszej ligi szkockich single maltów, zakład ten zawdzięcza przedostatniemu właścicielowi. Chodzi oczywiście o Stanleya P. Morrisona, który kupił destylarnię wraz z zapasami leżakującej whisky w 1963 roku. Po śmierci Stanleya, jego syn Brian sprzedał w 1994 roku Morrison Bowmore Distillers (oprócz Bowmore również Auchentoshan i Glen Garioch) japońskiemu koncernowi Suntory.
Obecnie mam wrażenie, że Bowmore stacza się po równi pochyłej w dół, tak gdzieś od 2010 roku. Wygląda na to, że korporacyjne zarządzanie nie może się przystosować do obecnie ciągle podnoszonych standardów przez prywatne destylarnie i ciągle zwiększającą się ilość niezależnych dystrybutorów, którzy prześcigają się w wydawaniu niesamowitych edycji, najczęściej w postaci single cask, cask strength, a na dodatek pochodzących często z kombinacji bardzo dobrych beczek (nie wspomnę, że wszystko oczywiście bez barwienia karmelem i bez filtracji na zimno). Najlepszym przykładem mogą być destylarnie Glenallachie, Edradour, Springbank, czy wielu niezależnych botlerów, a wśród nich Morrison & MacKay Whisky – niezależna firma, której jednym z założycieli jest Brian Morrison – ten sam, który w 1994 roku sprzedał Bowmora japońskiemu gigantowi.
Tymczasem cała podstawowa obecna oferta Bowmora to whisky butelkowane w mocy 40-43 %, wszystko filtrowane i barwione karmelem. Praktycznie nic nie zachwyca, a na whiskybase uzyskują one noty od 78.64, poprzez 80.37, 81.49 do 87.83 – ale to w przypadku Bowmore 25 yo. Moim zdaniem, po podniesieniu zawartości alkoholu do minimum 48%, takie wersje jak 18yo i 18yo Deep & Complex zdecydowanie by zyskały, a edycja 25yo powinna być wydawana bez filtracji i barwienia w mocy beczki, i wtedy bez problemu uzyskiwała by noty powyżej 90 na 100 punktów. Gorzelnia ta nadal wydaje świetne edycje, np. z okazji festiwalu Feis Ile, czy takie jak dzisiaj opisywana, ale są to wersje ciężko dostępne i bardzo drogie.
Bowmore należy do nielicznej grupy szkockich destylarni, w których częściowo słodowanie odbywa się w swojej słodowni na klasycznych podłogach do słodowania. Własny słód pokrywa 30-40% zapotrzebowania zakładu. Destylarnia znajduje się w miasteczku Bowmore, tuż nad brzegiem zatoki Loch Indaal, a jeden z magazynów celnych znajduje się poniżej poziomu morza. Mowa tutaj oczywiście o słynnym Bowmore No 1 Vaults, który czyni warunki dojrzewania bardzo wyjątkowymi. Obecne moce produkcyjne to 2 mln litrów czystego alkoholu rocznie. Pracuje tu kadź zacierna ze stali nierdzewnej z miedzianą pokrywą, sześć kadzi zaciernych z sosny oregońskiej oraz dwie pary alembików. Woda jest pobierana z rzeki Laggan, która przepływa przez torfowiska, nasycając się aromatami torfu, wnosząc je do whisky. Bowmore nie należy do typowych potworów dymnych z tej wyspy, takich jak Laphroaig, Ardbeg czy Lagavulin, a poziom zatorfienia słodu wynosi około 25 PPM.
Whisky z tej gorzelni posiada dla mnie bardzo charakterystyczne aromaty i smaki, przypominające bardziej naftę, a nie typowy dym i popiół. Destylat tutaj produkowany świetnie współpracuje praktycznie ze wszystkimi rodzajami drewna. Mamy świetne wydania pochodzące z beczek po Bourbonie, po sherry Oloroso czy Fino. Są także świetne edycje po Porto czy czerwonych winach. Niestety muszę stwierdzić, że zdecydowana większość dobrych i bardzo dobrych Bowmorów, które piłam, była zabutelkowana przed 2007 rokiem, kiedy to firma zmieniła design butelek, etykiet i opakowań. Bardzo dobrze wspominam takie edycje jak Bowmore Claret, Bowmore 1991 Port Matured czy 1990 Sherry Matured i 1989 Bourbon Matured. Uważam także, że nowa szata graficzna wprowadzona od 2008 roku także wyszła na niekorzyść.
Ale przestańmy narzekać i spróbujmy – mam nadzieję – bardzo dobrego współczesnego wydania whisky z tej żywej legendy:
Bowmore 1997 22yo Frankfurt Travellers Edition
Nota
– moc 52,6% alc./vol
– region Islay
– beczka pierwszego napełnienia po burbonie
– nie filtrowana na zimno
– nie barwiona karmelem
Oko – Bowmore 1997 22yo Frankfurt Travellers Edition rozlewana jest do wysokich butelek o nowoczesnym kształcie, który wprowadzono w 2007 roku. W górnej części butelki wytłoczony jest rok założenia destylarni. Etykieta zawiera wszystkie informacje i jest bardzo czytelna. Whisky ma słomkowy kolor.
Zapach – bardzo subtelny, kwiatowy, nuty wanilii, maślanych ciasteczek, brzoskwinie w syropie, całość otulona delikatnym dymem
Smak – słodki, pieczone z cukrem jabłka, miód, czekoladowe pralinki, cytrynowa babka, słony karmel, świeże orzechy włoskie, torfowy dym i odrobina pieprzności
Finisz – bardzo długi, rozgrzewający, ciepła szarlotka, dym, nafta, wędzonka
Moja ocena – 8,5/10
Bowmore 1997 22yo Frankfurt Travellers Edition jest whisky bliską ideału. Aromat jest subtelny i tajemniczy, nie wiemy czego spodziewać się po smaku, a to jest eksplozja! Złożony, wielowarstwowy, a jednocześnie idealnie ułożony i bardzo długo trwający. Torfowy dym jest tłem dla smaków, wyłania się, żeby eksplodować w finiszu. Bowmore 1997 22yo Frankfurt Travellers Edition jest bardzo łagodna pomimo 52,6%, alkohol wydobywa jej wszystkie walory. Wiem, że ta whisky jest trudno dostępna z powodu limitowanej edycji ale warto zdobyć chociażby tylko sampelka, żeby jej posmakować.
Cena 2500,00 zł