Bajkowe miasteczka, przepiękne zamki i rozległe winnice, produkujące wina tak różnorodne, że każdy znajdzie coś dla siebie, taka jest Alzacja.
Trudno wyobrazić sobie bardziej różniące się nacje w Europie niż Francuzi i Niemcy. Spontaniczność, artystyczny sznyt i umiłowanie uroków życia (przede wszystkich kuchni) kontrastuje z porządkiem, wzorową organizacją, techniczną doskonałością i prostotą codzienności. Tym bardziej może zdumiewać, że istnieje na naszym kontynencie miejsce, gdzie te dwie kultury ścierały się ze sobą i przenikały przez ponad 1000 lat.
Położona pomiędzy Renem a Wogezami Alzacja jest takim regionem, gdzie możemy mieć wątpliwość, w jakim kraju jesteśmy. Malownicze miasteczka o dziwnych francusko-niemieckich nazwach rozrzucone są wśród zielonych pagórków i pnących się na górskich zboczach lasów. Domy w większości zbudowane są w stylu zwanym u nas ‘murem pruskim’ a wszędzie panują czystość i porządek.
Zwiedzając Alzację można się zadumać nad historią mijając ruiny średniowiecznych zamków, nowożytne fortece jak zaprojektowane przez Vaubana fortyfikacje Strasbourga czy twierdza idealna Neuf-Brisach bądź też odbudowany przez Wilhelma II Haut-Koenigsbourg mający upamiętnić powrót na te ziemie po wojnie francusko-pruskiej w 1871 r. Jeśli mówimy o architekturze to prawdziwą perełką jest starówka Colmar – absolutnie niedoceniane turystycznie miasto pełne wąskich uliczek, średniowiecznych domów i górującej nad nim 13-wiecznej katedry. Absolutnie zasługuje ono na miano „Małej Wenecji”, bowiem poprzecinane jest dużą ilością kanałów, po których można sobie zafundować przejażdżkę łódką.
O regionie można by pisać długo, ale tym, co najbardziej przynosi mu rozgłos jest słynny szlak „Route des Vins” biorący swój początek na zachód od Strasbourga i kończący się na północ od Belfort w regionie Franche-Comte. Jest swoistym łącznikiem dla położonych w Alzacji niezwykle malowniczych miejscowości i otaczających ich winnic i trudno powiedzieć, co bardziej przyciąga tu ludzi: wino czy architektura. Załóżmy, ze obydwa czynniki odgrywają istotną rolę.
Naszym ulubionym miasteczkiem i bardzo dobrym punktem wypadowym dla wycieczek po okolicy było Saint-Hippolyte. Stąd blisko do ruin zamków, jak choćby Kintzheim mieszczącego ptaszarnię i oferującego pokazy szkolenia największych ptasich drapieżników. Jadąc na południe warto odwiedzić Hunawihr posiadający osadzony wśród winnic obronny kościół, doskonale zachowany Bergheim ze średniowieczna siatką ulic i murami miejskimi a wypad zakończyć w popularnym wśród turystów Riquewihr, gdzie przy głównej ulicy obowiązkowo należy zakupić miejscowe wypieki i sery. Jeśli czas pozwoli warto spróbować dojechać do Eguisheim, gdzie na każdym rogu widać symbol tej krainy – bociana.
Ale do rzeczy. Tym, co pociągało nas najbardziej były produkowane tu białe wina o silnym owocowym bukiecie. Można ich skosztować bezpośrednio u producentów w winnicach lub w jednej z winestub, których dziesiątki są w każdym miasteczku.
Jak pisał Sławomir Chrzczonowicz w swoim leksykonie „wina z Alzacji łączą w sobie najlepsze cechy win francuskich i niemieckich tak jak sami Alzatczycy łączą niemiecką solidność i perfekcję z francuskim charme”.
Nam najbardziej przypadły do gustu następujące gatunki:
– pino gris – delikatny kwiatowy aromat, smak lekki, słabo wyczuwalna kwasowość
– gewurtztraminer – intensywny smak doskonale komponujący się ze słodkimi deserami
– muscat – najsłodszy z całej trójki, o intensywnym aromacie, w którym doszukać się można słodkości miodu lipowego
Niektórzy doceniają tez powstający z mieszaniny różnych odmian edelzwiker. Warto wspomnieć też o doskonały rieslingu i jego szczególnej odmianie. Otóż w 2007 roku po dłuższym niż zazwyczaj i suchym okresie dojrzewania winogrona uzyskały większą niż zazwyczaj zawartość cukru na skutek tego otrzymano rieslinga o słodkawym smaku. Szczególnie to ostatnie wino polecamy zakupić w piwniczce Henri Blegera (to jeden z wielu Blegerów) w Saint-Hippolyte. Odwiedzając posesję przy Rue St Fulrade można poczuć atmosferę 400 letniej tradycji winiarskiej, szczególnie, jeśli uda się nam zastać tu właściciela. Dla enoturystów polecamy znajdującą się przy głównej trasie winiarnię oraz pensjonat Sylvie Fahrer a dla bardziej wymagających położony nieco niżej hotel Munsch Aux Ducs de Lorraine.
Trudno zakończyć te opowieść bez wspomnienia o alzackiej kuchni, która tak jak nazwy miast, wina czy mieszkańcy łączy w sobie tradycje obu narodów. A więc nie powinniśmy być zaskoczeni, gdy w menu znajdziemy zarówno kiełbaski w kapuście jak i Raviolis d’Escargots. We wspomnianym hotelu serwowane jest na obiad własnej produkcji pasztet z gęsi z żurawiną, doskonały Filet Mignon z borowikami, jagnięcina w ziołach czy perliczki z kremem z homarów. Obiad warto zakończyć carpaccio z ananasa lub ciastem śliwkowym.
Gorąco polecamy odwiedzić Alzację tym bardziej, że to najbliższy nam francuski region (z Warszawy to w końcu tylko 1300 km.). Miłośnicy wina, krajobrazów, historii czy gastronomii z całą pewnością nie będą zawiedzeni.