Arran Amarone Cask Finish to whisky z podstawowego portfolio destylarni Lochranza, która jeszcze do niedawna nosiła nazwę Arran.
Nasza dzisiejsza bohaterka wchodzi w skład serii Cask Finish, razem z Arran Sauternes i Arran Port Cask Finish. Kiedy w 2016 roku ta seria debiutowała, w jej skład wchodziła jeszcze Arran Madeira Cask Finish, jednak po kilku latach została z niej wycofana. Cała seria butelkowana jest z mocą 50%, bez filtracji i barwienia, zresztą jak prawie wszystkie whisky stąd pochodzące. Najpierw destylat dojrzewa przez 8 lat w beczkach po Bourbonie, a następnie przez około 9 miesięcy jest finiszowany w beczkach po winie (dotyczy to wszystkich wykończeń w tej serii).
Destylarnia Lochranza jest jedną z najmłodszych w Szkocji (nie wliczamy tu wysypu nowych gorzelni słodowych, które zaczęły powstawać od 2008 roku). Z już uznanych destylarni młodszy jest tylko Kilchoman, destylujący od 2005 roku. Prace nad Arranem zaczęto w 1993 roku, a pierwszy spirytus spłynął w 1995. Jest dla mnie sporą zagadką, że 10 lat po największym kryzysie szkockiego gorzelnictwa, zdecydowano się na budowę nowej destylarni. Przecież dopiero w nowym stuleciu whisky słodowa zaczęła z powrotem powoli wychodzić z kryzysu, a duża część uśpionych gorzelni zaczęła być wybudzana właśnie na przełomie wieku XX i XXI. Do końca ubiegłego stulecia wiele destylarni pracowało bardzo nieregularnie, wiele z nich nadal było wyburzanych, a ostatnią zamknięto jeszcze w 2002 roku (Caperdonich).
Whisky Arran nie ma w Polsce zbyt dużego poważania, a przecież ma wszystkie atuty butikowych destylarni. Proces produkcyjny jest bardzo tradycyjny, whisky jest butelkowana w najbardziej naturalnej postaci, bez filtracji i barwienia. Różnorodność tutejszych trunków jest olbrzymia: jest whisky nietorfowa i torfowa, ogromna ilość limitowanych edycji i jeszcze więcej wydań pochodzących z pojedynczej beczki. Używane tu beczki są najrozmaitsze, możemy znaleźć oczywiście klasyczne po Bourbonie, różnych rodzajach sherry, po Porto, Maderze, Sauternie, Marsali, ale także po Amarone, Sassicaia, winie Blaufrankisch, Bordeaux-Medoc, Fontalloro, Cognac, Lepanto PX Brandy, Premier Cru Bourgogne, po rumie i wielu innych.
Dodatkowym smaczkiem jest to, że gorzelnia Arran to jeden z najczęściej odwiedzanych zakładów tego typu w całej Szkocji, pomimo jej położenia na wyspie, co jest sporą niedogodnością w dotarciu do niej (corocznie zwiedza ją około 100 tys. osób). Kolejną ciekawostką jest, że w 2017 roku zarząd firmy zdecydował o zbudowaniu drugiej destylarni na drugim krańcu wyspy. W 2019 roku spłynęły pierwsze krople destylatu w nowo otwartej gorzelni słodowej Lagg. Ma ona za zadanie produkować tylko whisky torfową, a od tego momentu destylarnia Lochranza (dawniej Arran) zajmie się tylko destylacją whisky nietorfowej.
Zastanowiło mnie, że skoro obie destylarnie są niewielkie (Lochranza ma wydajność 1200 tys. litrów alkoholu rocznie i te moce nie są wykorzystywane w 100%, Lagg ma moce produkcyjne 750 tys. litrów rocznie i także nie są one wykorzystywane w pełni), to czemu nie rozbudowano Lochranzy, co bardzo ograniczyłoby koszty, tylko zdecydowano się na budowę drugiej malutkiej gorzelni. Teoretycznie, będzie ona przecież generowała bardzo duże koszty w porównaniu z małą rozbudową i wykorzystaniem w 100% mocy produkcyjnych już istniejącej gorzelni.
Możliwe odpowiedzi są dwie. Druga destylarnia ściągnie jeszcze większe rzesze zwiedzających, co potwierdzałoby, że „turystyka szlakiem whisky” przynosi dodatkowe, bardzo duże zyski destylarniom. Inną możliwą odpowiedzią jest to, że zarząd Lochranzy planuje otwarcie na wyspie trzeciej destylarni i stworzenie nowego regionu produkcji whisky. Byłby to precedens w świecie whisky, niespotykany już od dawna i dający niesamowite możliwości marketingowe, w dobie wielkiego zainteresowania „szkocką”. To dopiero drugi wpis na moim blogu o tutejszej whisky, był jeszcze jeden z nowo powstałej – Lagg. Młody, trzyletni, mocno torfowy Lagg okazał się bardzo obiecującym trunkiem.
Dodatkowym smaczkiem jest, że w 2022 roku podczas zwiedzania Benriacha, kiedy byłam oprowadzana po destylarni przez samego Stewarta Buchanana, który na moje pytanie o ulubione whisky – poza oczywiście Benriachem, Glendronachem i Glenglassaugh – jednoznacznie wskazał właśnie na whisky Arran.
Teraz już przejdźmy do naszej dzisiejszej bohaterki:
Arran Amarone Cask Finish
Nota
– moc 50% alc./vol
– region Lowland – wyspa Arran
– wiek NAS
– beczka po Bourbonie, finisz po winie Amarone
– nie filtrowana na zimno,
– nie barwiona karmelem
Oko – Arran Amarone Cask Finish rozlewana jest do butelek w nowym dla destylarni kształcie, z wytłoczoną nazwą destylarni – Lochranza. Jest piękna, prosta i zarazem elegancka. Czerwona etykieta jest czytelna i zawiera wszystkie informacje. Kolor whisky jest złoty.
Zapach – bardzo owocowo i winny, tropikalne owoce, ananas, mango, dojrzałe wiśnie, ciemne winogrona, miód, czekolada mleczna, imbir
Smak – słodki i odrobinę ostry, konfitura wiśniowa, nalewka z czerwonych owoców, mango, czekolada, miód, biszkopty, biały pieprz
Finisz – średnio długi, nadal bardzo owocowy, odrobina goryczki, cynamon, lukrecja, imbir
Moja ocena – 4,5/10
Arran Amarone Cask Finish to dobra whisky, która fajnie pokazuje wpływ beczki, pomimo tylko kilkumiesięcznego finiszu. We wszystkich trzech płaszczyznach „atakuje” nas słodyczą i owocowością z dodatkiem lekkiej ostrości. Osobiście przeszkadza mi w niej pikantność na nosie i w finiszu. Zachęcam do spróbowania!
Cena 280,00 – 350,00 zł