Ardbeg Lord of The Isles 25yo Bottled 2006 – whisky, która jest już dzisiaj prawdziwą legendą.
To już 198 wpis na moim blogu, lada chwila pojawi się dwusetny, który będzie małym jubileuszem. Postanowiłam z tej okazji przedstawić wszystkim od dzisiejszej notki do tej z numerem 200 trzy bardzo ciekawe, rzadkie i bardzo wysoko oceniane szkockie whisky single malt. Zaczynamy od Ardbega, który już od dosyć dawna czeka na swoją kolej. Jako, że jest to obecnie, jak wyżej wspomniałam, edycja już legendarna, czekałam z jej przedstawieniem na jakiś odpowiedni moment.
Ardbeg Lord of Isles był wydawany w latach 2001-2007 i w pierwszej cenie kosztował 80-90 funtów. Pierwsze wydanie zostało złożone z destylatów z lat 1976-1977, a więc ze spirytusu, który był destylowany z jęczmienia słodowanego na klasycznej podłodze w destylarni (słodownia została zamknięta w 1977 roku). Przez wielu koneserów whisky to właśnie destylaty wyprodukowane do 1977 roku uchodzą za najlepsze w historii Ardbega. Podobno do wszystkich roczników Lord of The Isles była dodawana spora ilość destylatów właśnie z tamtych lat.
Destylarnia Ardbeg obecnie należy do najbardziej znanych i cenionych szkockich producentów whisky. Jej produkty dostępne są na całym świecie, a butelka i etykiety są jednymi z najbardziej rozpoznawalnych w świecie whisky. Ale nie zawsze tak było. Do końca XX wieku, pomimo produkcji świetnej whisky, zasięg Ardbega był lokalny. Pito go tylko na wyspie i w niewielkich ilościach w Szkocji. Zakład do 1973 roku należał do rodziny założycielskiej, która nie posiadała środków na szeroką promocję swojej whisky na rynkach światowych. Pokazuje nam to, że w obecnym świecie nie do końca liczy się jakość produktu, lecz wielkie pieniądze na jego promocje i reklamę.
Ardbeg stał się znany i ceniony dopiero w XXI wieku, po tym, jak w 1997 został kupiony przez Glenmorangie Co., jedną z najlepiej zarządzanych szkockich destylarni słodowych. W 2004 roku obie destylarnie przeszły pod zarząd giganta w branży dóbr luksusowych – Moet Hennessy Louis Vuitton, co dało dostęp do wielkich środków na promocję i reklamę. Jednak wszystko ma plusy i minusy. Ceny whisky Ardbeg zaczęły szybko rosnąć, a jej limitowane edycje znikają momentalnie z półek sklepowych, trafiając na rynek wtórny w jeszcze większych cenach.
Coraz więcej koneserów szkockiej twierdzi, że najlepsze Ardbegi trafiały na rynek do 2010-2014 roku, do kiedy były kupażowane z udziałem starych destylatów, wyprodukowanych do 1996 roku (do takich należy dzisiejsza nasza bohaterka). W moim odczuciu, najsłabsze edycje przyniosły nam ostatnie lata. Chodzi o kilka ostatnich wydań z okazji Feis Ile, corocznego święta whisky odbywającego się na wyspie Islay na przełomie maja i czerwca. Dodatkowym minusem jest to, że nadal są one wydawane bez deklaracji wieku, do każdej z nich przygotowane są różne ciekawe opowieści jak powstawały, ale tak naprawdę nic to nie wnosi do jakości proponowanej whisky.
Na szczęście dużo lepiej prezentuje się podstawowa oferta. Dziesięciolatka nadal jest świetna, Corryvreckan i Uigeadail to klasa sama w sobie. Ardbeg An Oa – pomimo dużej krytyki – mnie bardzo pasuje, podobnie jak najmłodsza w rodzinie Ardbeg 5yo Wee Beastie. Whisky z tej gorzelni już po raz ósmy gości na moim blogu, co pokazuje, że jednak mam duży sentyment do niej, pomimo wysokich cen, kilku słabych ostatnio wydań, niejasnej dystrybucji edycji limitowanych rzekomo tylko dla członków komitetu Ardbega. Najlepiej podsumował to Jarosław Urban w swoim Vademecum Whisky „Osobiście robię co mogę, aby ignorować Ardbega, jednak ta whisky naprawdę nie ma substytuta”.
O destylarni tej napisałam już chyba wszystko, zarówno o historii zakładu (zobacz Ardbeg Twenty Something 22yo), jak i o jej zwiedzaniu (zobacz Ardbeg An Oa). Na koniec dodam jeszcze, że w 2020 roku ukazał się Ardbeg 25yo, w limitowanej edycji liczącej 6500 butelek. Zarazem zapowiedziano, że będzie on wydawany przez kolejne sześć lat. Lata 2021 i 2022 przyniosły nam już jego kolejne wydania. Butelkowany jest on ze standardową dla gorzelni mocą 46%. Wszystko to pokazuje, że nowa wersja 25yo jest jakby pewnym odniesieniem do Lord of Isles.
Nowe wydanie na Whiskybase jest oceniane o około 2 punkty niżej od edycji dzisiaj opisywanej. Czy jest naprawdę lekko słabsze, czy to czar whisky uznanych już za legendy?
Przekonajmy się „co w trawie piszczy”:
Ardbeg Lord of The Isles 25yo Bottled 2006
Nota
– moc 46% alc./vol
– region Islay
– wiek 25 yo
– beczka prawdopodobnie beczki Bourbon i Sherry
– nie filtrowana na zimno, nie barwiona karmelem
Oko – Ardbeg Lord of The Isles nalewana jest „klasycznie” do butelek o charakterystycznym dla destylarni kształcie i zielonym kolorze. Prezentuje się dobrze, elegancka etykieta jest czytelna oraz zawiera prawie wszystkie informacje. Kolor whisky jest złoty
Zapach – intensywny i bardzo złożony, na początku dużo dymu charakterystycznego dla destylarni, po chwili czuję świeżą, jeszcze ciepłą konfiturę wiśniową, lody malaga, trawa cytrynowa, gorzka czekolada z chili, stara skóra, mokra ziemia, słone morskie powietrze i znowu lekki dym prosto z ogniska
Smak – mocna dymno-torfowa kompozycja, włoskie espresso, lekka goryczka skórki pomarańczowej, orzechy, słony karmel, kakao, czekoladki Mon Cheri, wanilia, marcepan, dojrzałe czereśnie, odrobina orientalnych przypraw
Finisz – bardzo długi, trwający, pięknie otula całe usta dając olbrzymią dawkę przyjemności z degustacji, gorzka czekolada z pomarańczą, migdały, piernik, lukrecja, kremowa słodycz z odrobiną soli i nuty dymu
Moja ocena – 8/10
Ardbeg Lord of The Isles to idealny balans aromatów i smaków. Zapach, smak i finisz mają charakter „starych” Ardbeg-ów, ale to smak jest absolutnym zaskoczeniem. Czułam słodycz dojrzałych wiśni, goryczkę świeżych orzechów i wszechobecny dym… we wszystkich płaszczyznach. To niesamowite doświadczenie móc degustować taką whisky, jej smak będzie ze mną długo. Nie wiem czy w przypadku takiej whisky jestem w 100% obiektywna, ale jakie to ma znaczenie? Ardbeg to Ardbeg, od niej wszystko się zaczęło i mam do niej ogromy sentyment.