Bowmore 10yo Inspired by the Devil’s Casks Series to whisky, dla której inspiracją była – jak już możemy dzisiaj stwierdzić – legendarna seria The Devil’s Casks, wydana przez jedną z najbardziej znanych i kultowych szkockich destylarni słodowych.
Składała się ona z trzech edycji, wydawanych w latach 2013-2015m w limitowanych ilościach 6 tys. butelek, a cały okres dojrzewania odbywał się w beczkach pierwszego napełnienia po sherry Oloroso (3 edycja z pewną ilością beczek po sherry Pedro Ximenez). Seria ta była inspirowana lokalną legendą, która głosi, że przed laty diabeł odwiedził kościół w wiosce Bowmore. Jako że budynek jest okrągły, czart nie miał się gdzie schować, kiedy wściekli parafianie próbowali go złapać. Jednak bies się im wymknął i uciekł do magazynu gorzelni, gdzie pracownicy właśnie napełniali beczki. Natychmiast zaryglowano drzwi magazynu i przeszukano pomieszczenie, jednak po czarcie nie było śladu. Legenda głosi, że ukrył się on w beczce i pożeglował wraz z transportem whisky na ląd.
Kościółek Kilarrow Church, bo to o nim mowa, został wzniesiony w 1767 roku na planie okręgu, aby -jak głosi legenda – nie było w nim kątów, w których mógłby się schować diabeł. Jest on obok destylarni jedną z większych atrakcji turystycznych miasteczka Bowmore. Seria Devil’s Casks nie była jedyną inspirowaną tą lokalną legendą. Rok temu ukazały się dwie butelki No Corners to Hide, przeznaczone do sprzedaży na strefach wolnocłowych. Pierwsza z nich to Bowmore 23yo, która została wydana w ilości 6666 butelek, a jej cenę ustalono na 400 USD; druga to Bowmore 32yo – jedynie 666 butelek w cenie 2995 USD. Obie edycje dojrzewały w beczkach po Bourbonie i finiszowały w tak zwanych „Essencia barriques”, wykonanych z bardzo rzadkiego różowego dębu, a przygotowanych tak, aby wydobyć akcenty owocowe i roślinne po przechowywanym w nich winie.
Gorzelnia Bowmore jest najstarszym zakładem tego typu na wyspie Islay i w ogóle jednym z najstarszych w całej Szkocji. Jest zarazem jedną z najbardziej znanych i legendarnych destylarni whisky słodowej na całym świecie, a przez wielu znawców tematu jest stawiana obok Lagavulina, Springbanka i Glenfarclasa w czwórce najlepszych i najbardziej charakterystycznych, utrzymujących swój niepowtarzalny styl, producentów szkockiej whisky. Całkowicie się z tym zgadzam, a whisky Bowmore najczęściej od razu poznaję w degustacjach w ciemno, z powodu jej bardzo charakterystycznego dymno-naftowego aromatu i smaku. Nie jest może ona tak mocno torfowa, jak pozostałe legendy wyspy Islay – Lagavulin, Ardbeg czy Laphroaig, w których poziom fenoli wynosi pomiędzy 40 a 55 PPM. Jej poziom zatorfienia to podobnie jak w Caol Ila 25-30 PPM; jest zarazem whisky bardzo kompleksową, oferującą z reguły kilka warstw smakowych, a dym nie dominuje i nie przykrywa innych aromatów i smaków.
Największą rolę we wprowadzeniu Bowmore do pierwszej ligi szkockiej whisky miał charyzmatyczny Stanley P. Morrison, który został jej właścicielem w 1963 roku. Od razu zdecydowanie zwiększył moce produkcyjne oraz zaczął bardzo mocno promować tutejszą whisky na świecie, a zwłaszcza w Japonii. Powstała tam nawet sieć barów Bowmore Malt Houses, gdzie serwowana była wyłącznie whisky Bowmore. Obecne moce produkcyjne gorzelni to 2,15 mln litrów czystego alkoholu rocznie i są one wykorzystywane w 100%. Zakład pracuje 7 dni w tygodniu i jest obecnie jedną z nielicznych szkockich destylarni, która cały czas sama słoduje część używanego przez siebie jęczmienia. Własna słodownia pokrywa 30% zapotrzebowania, a torf w niej używany pochodzi z własnych torfowisk.
Obecnie na świecie nabywców znajdują 2 mln butelek single maltów Bowmore rocznie, co stawia tą gorzelnię na trzecim miejscu pod względem sprzedaży ze wszystkich zakładów tego typu z wyspy Islay, a jeszcze do niedawna była numerem jeden. Dzisiaj zdecydowanym liderem jest Laphroaig, ze sprzedażą 4 mln butelek (ten sam właściciel co Bowmore – Beam Suntory), oraz Lagavulin – 2,6 mln. Niemniej, to właśnie Bowmore zostaje nadal liderem w dziedzinie najbardziej pożądanych butelek z wyspy Islay i chyba nadal znajduje się obok Macallana, Dalmore i Springbanka w czwórce najbardziej poszukiwanych i kolekcjonowanych szkockich whisky.
Od razu na myśl przychodzi legendarny Bowmore Black, którego mieliśmy kilka odsłon. Pierwsza miała miejsce w 1993 roku i był to Bowmore Black 29yo, druga była edycja 30yo z 1994 roku, trzecią, nazwaną Final Edition, 31yo wydana w 1995. Następną odsłonę mieliśmy w 2007 roku i była to whisky w wieku 42 lat, kolejna zawitała jako whisky 50yo w 2016, a w 2020 roku ukazała się Bowmore Black 1964 Aston Martin DB5. Ku zaskoczeniu, jest to whisky w wieku 31 lat, która została zabutelkowana w 1995 roku i wydana dopiero po 25 latach, wraz ze specjalną oprawą, w liczbie tylko 27 butelek.
Należało by w tym miejscu opisać także White Bowmore 1964 43yo i jeszcze kilkanaście innych legendarnych wydań pochodzących z tej destylarni, ale to już przy innej okazji, a teraz przejdźmy już do naszej dzisiejszej bohaterki:
Bowmore 10yo Inspired by the Devil’s Casks Series
Nota
– moc 46% alc./vol
– region Islay
– beczki po sherry Oloroso i po czerwonym winie
– brak informacji o filtracji na zimno
– brak informacji o barwieniu karmelem
Oko – Bowmore 10yo Inspired by the Devil’s Casks Series rozlewana jest do wysokich butelek o nowoczesnym kształcie, który wprowadzono w 2007 roku. Etykieta w ciemno czerwonym kolorze zawiera podstawowe informacje i jest czytelna. Whisky ma piękny herbaciany kolor z lekką rubinową poświatą.
Zapach – mocny i intensywny, pierwsze uderzenie to nafta i dym pomieszane z eukaliptusem, śliwka, skórka grapefruita, czekolada, gałka muszkatołowa, nuty tytoniu i skóry
Smak – słodki i gęsty, pieczone z cukrem jabłka, dżem z czarnej porzeczki, gorzka czekolada, słony karmel, świeże orzechy włoskie, czarna herbata, cynamon, torfowy dym i odrobina pieprzności
Finisz – średnio długi, rozgrzewający, lekko cierpki, przypalony cukier, dym, nafta, wędzonka
Moja ocena – 6/10
Bowmore 10yo Inspired by the Devil’s Casks Series to dobrze skomponowana whisky o dużej palecie aromatów i smaków. Torfowy dym i nafta są motywem przewodnim, uderzają w nasze nosy, przyjemnie łagodnieją w smaku, żeby eksplodować w finiszu. Jest dość ostra i „ciężka” pomimo tylko 46%, ale ja to odebrałam jako atut. Myślę, że duży wpływ na smak, miały beczki po czerwonym winie, które dodały lekkiej cierpkości. Bowmore 10yo Inspired by the Devil’s Casks Series to whisky z bardzo charakterystycznym dla destylarni aromatem nafty, który uwielbiam, zdecydowanie warta spróbowania.
Cena 400 – 450,00 zł