Talisker 18 yo jest ósmą i ostatnią pozycją w moim mini cyklu poświęconym whisky osiemnastoletnim.
Przez wielu jest uważany za najlepszy malt wydawany przez tą destylarnię, a Jarosław Urban w swoim Vademecum Whisky wycofał się z określenia „najlepsza”, ale określił ją jako ta, która pokonała najwyżej zawieszoną poprzeczkę. Single malty Talisker są jednymi z najlepiej sprzedających się z portfolio Diageo, korporacji, która jest właścicielem 28 gorzelni słodowych w Szkocji. Z ilością około 3 mln butelek rocznie plasuje się obecnie na 10 pozycji wśród wszystkich szkockich destylarni, a zarazem jest chyba najlepiej sprzedającą się whisky torfową.
Talisker 18 yo zadebiutował w 2004 roku, a w 2007 został uznany za najlepszy single malt na świecie w prestiżowym World Whisky Awards. Whisky była trzecią w historii tej destylarni oficjalną edycją, wcześniej były tylko Talisker 10 yo, który zadebiutował w 1988 roku w serii Classic Malts i Talisker Distillers Edition, który ukazał się dziesięć lat później w 1998 roku. W 2004 roku oprócz naszej dzisiejszej bohaterki debiutowała jeszcze wersja 25 yo, a dwa lata później ukazała się edycja 30 yo. Dopiero w ostatnim dziesięcioleciu tak naprawdę rozbudowano portfolio Taliskera.
Rok 2012 przyniósł whisky 35 yo, 2013 trzy edycje: Storm, Dark Storm i Port Ruighe, 2015 kolejne dwie pozycje, czyli Skye i Neist Point, a w 2018 roku ukazał się najstarszy w historii Talisker – 40 yo. Do tego trzeba jeszcze dodać, że w tym samym roku w prestiżowej serii Diageo Special Release ukazała się rewelacyjna edycja 8 yo (zobacz Talisker 8 yo), następnie w kolejnych dwóch latach w serii DSR była 15 yo, niestety już nie tak dobra pomimo prawie dwukrotnie dłuższej maturacji, a w 2020 znowu 8 yo, której jeszcze nie miałam okazji próbować. Aczkolwiek na różnego rodzaju forach uzyskuje sporo niższe noty niż jej poprzedniczka z przed dwóch lat. Muszę zaznaczyć, że nie piłam słabego Taliskera, a jego profil smakowy bardzo mi odpowiada. Jedyne czego mi brakuje to edycji z jednej beczki, a małym minusem jest to, że większość edycji jest barwiona karmelem i filtrowana na zimno, pomimo, że przy zawartości alkoholu 45,8 % można by obu tych zabiegów uniknąć.
Teraz przejdźmy do degustacji Taliskera 18 yo:
Talisker 18 yo
Nota
– moc 45,8 % alc./vol
– region wyspa Skye
– wiek 18 yo
– beczka po Burbonie i sherry
– filtrowana na zimno
– barwiona karmelem
Oko – Talisker 18 yo rozlewana jest do butelek o prostym kształcie, typowym dla grupy Diageo. Szata graficzna utrzymana jest w typowym dla tej destylarni stylu. Prezentuje się bardzo dobrze, etykieta jest dość czytelna ale zawiera tylko podstawowe informacje. Kolor whisky przypomina jasny bursztyn.
Zapach – świeży, owoce cytrusowe, skórka pomarańczy, słony karmel, imbir, nuty jodyny a wszystko wykańcza delikatny torfowy dym
Smak – na początku przyjemnie wytrawny, słone orzeszki, gorzka czekolada, następnie przechodzi w nuty bardziej słodkie, karmel, krem orzechowy, goździki, cynamon, tytoń, sporo torfowego dymu
Finisz – średnio długi, lekko pikantny z dodatkiem delikatnego dymu, dębiny i szczyptą soli
Moja ocena – 6,5/10
Talisker 18 yo jest dobra… Zapach – super, smak – bardzo dobry, finisz – ciut za bardzo przygaszony ale całość jest spójna. Talisker ma wyraźnie wyczuwalny słony posmak, który podkreśla inne aromaty. Whisky jest bardzo dobra i niebezpiecznie łatwo pijalna. Zachęcam do spróbowania oraz własnej oceny.
Cena 500,00 – 600,00 zł
Teraz nadszedł czas na krótkie podsumowanie mojego cyklu o whisky osiemnastoletnich.
Mamy osiem pozycji naprawdę dobrych o dosyć wyrównanych notach. Najsłabsza okazała się Aberlour 18 yo z notą 5/10, ale jak zaznaczyłam już wcześniej uważam, że ta destylarnia z jakiegoś powodu nie wydaje tak dobrych trunków na jakie ją stać. Gdyby na przykład podniesiono moc do 46-48 %, zaniechano filtracji i dodano trochę więcej destylatu pochodzącego z beczek po sherry pierwszego napełnienia na pewno jakość poprawiła by się znacznie. Ocena 5,5/10 dla Glenallachie 18 yo to malutki zawód, bo po przejęciu przez Billego Walkera jest to jedna z moich ulubionych destylarni. Pewnym usprawiedliwieniem może być to, że opisywana Glenallachie 18 yo została zabutelkowana w 2018 roku, czyli tylko rok po przejęcia zakładu i nowy właściciel miał niewiele czasu na dobór destylatów. Whisky jest fajna, ale osobiście uważam, że wydana rok później edycja 15 yo jest lepsza.
Największym pozytywnym zaskoczeniem z całej ósemki jest 6/10 dla Glen Grant 18 yo, która pomimo zabutelkowania z mocą 43%, filtracji i beczek tylko po Bourbonie okazała się pozycją idealnie zbalansowaną, w której zapach, smak i finisz są niesamowicie spójne. Miałam okazję wcześniej próbować tą whisky, ale dopiero teraz po kilku podejściach w spokoju i skupieniu pokazała ona całą swoją wartość. Z kolei Springbank 18 yo złożony również z beczek tylko po Bourbonie jest całkowicie inną pozycją od Glen Grant, od razu daję się odczuć typowy charakter tej destylarni z lekkimi nutami dymu i soli. Nota „tylko” 6/10 ponieważ zdecydowanie bardziej pasuje mi, kiedy destylaty z Campbeltown, chociaż w części dojrzewają w beczkach po sherry, porto, rumie czy czerwonych winach. GlenDronach 18 yo to po prostu świetna sherry bomba, a Bunnahabhain potwierdza zasłużenie opinię o jednej z najlepszych whisky w tym przedziale wiekowym. Jedyna „torfowa” whisky w tym zestawieniu to Talisker. Ze względu na swój dymny charakter jest inna od 18-letnich koleżanek, ale absolutnie nie jest lepsza czy gorsza.
Został jeszcze jeden aspekt, o którym koniecznie muszę w tym miejscu zaznaczyć. Wielu koneserów whisky zachwyca się wydaniami z pojedynczej beczki, zabutelkowanymi bez rozcieńczania a pochodzącymi z bottlingów destylarni lub od niezależnych dystrybutorów. Osobiście, także uwielbiam tego rodzaju trunki, ale oczywiste jest, że nie jest tak trudne wypuszczenie dobrej whisky w najczystszej postaci dodatkowo pochodzącej z bardzo dobrej beczki. Znacznie trudniej jest wydawać edycje z podstawowej oferty w bardzo dużych ilościach i przez długi czas, które utrzymują swój poziom, a klient oczekuje znanej mu zawartości. Myślę, że gdyby tylko w całej opisanej ósemce podnieść moc alkoholu do 50-55 %, to noty mogły by podskoczyć o 1-2 punkty, a wtedy wszystkie okazały by się genialne.
Na koniec mam pewne przemyślenia, moja ocena jest zmienna w zależności od dnia, kolejności degustowanych whisky, nastawienia, dlatego nie sugerujcie się punktami. Korzystajcie z każdej okazji na spróbowanie whisky i cieszcie się jej smakiem.