Kilchoman Am Burach to single malt dosyć wyjątkowy, pochodzący z najmłodszej do niedawna destylarni na legendarnej wyspie Islay.
Destylarnia powstała w 2005 roku i była drugą – zbudowaną po wielkim kryzysie w świecie whisky z 1983 roku – gorzelnią w Szkocji (pierwszą była Arran, która powstała w roku 1995). Tytuł najmłodszego zakładu gorzelniczego na wyspie odebrała mu gorzelnia Ardnahoe, zbudowana w 2017 roku przez niezależną firmę dystrybucyjną Hunter Laing & Company. Wyjątkowość dzisiejszej edycji spowodowana jest tym, że powstała wskutek pomyłki, podczas mieszania destylatów z różnych beczek przeznaczonych na podstawową edycję Machir Bay. Dodano wtedy destylat leżakujący w beczce po porto, a kiedy zorientowano się, że nastąpiła pomyłka, dyrektor destylarni określił to zdarzenie jako bałagan. I właśnie w taki sposób powstała nazwa dzisiejszej bohaterki – Am Burach – co po galeicku oznacza właśnie bałagan. Następnie whisky przelano na 6 lat do beczek po Bourbonie, a na ostatnie 6 miesięcy poddano ją finiszowaniu w beczkach po porto. Wynika z tego, że mamy do czynienia z maltem około 10-12 letnim, co jak na Kilchomana jest wiekiem dość zaawansowanym i gdy dodamy do tego bardzo ciekawe połączenie beczek, możemy się spodziewać naprawdę bardzo dobrego i interesującego trunku.
Destylarnię Kilchoman bardzo cenię, podobnie jak wszystkie gorzelnie z wyspy Islay. Bardzo podoba mi się podejście do całego procesu produkcyjnego w tym zakładzie, które jest bardzo tradycyjne. Cały proces od uprawy jęczmienia aż po butelkowanie odbywa się pod jednym dachem, co jest obecnie olbrzymią rzadkością w całej Szkocji. Co prawda własny jęczmień i słodownia zapewniają około 25% słodu potrzebnego na własne potrzeby, ale gwarantuje to już możliwość wypuszczenia edycji 100% Islay, która ukazuje się corocznie w limitowanej edycji (zobacz Kilchoman 100% Islay 3 rd). Co do posiadania swojej linii do butelkowania, to poza dzisiaj opisywaną destylarnią jeszcze tylko Springbank, Bruichladdich i Glenfiddich same rozlewają whisky przez siebie produkowaną. Oprócz Kilchomana, swoje słodownie posiadają także Bowmore, Laphroaig, Bruichladdich, Springbank, BenRiach i Balvenie, ale tylko Springbank słoduje w 100% jęczmień na swoje potrzeby. W 2024 roku dołączy do niego Bruichladdich, który również w 100% chce słodować całość jęczmienia do własnej produkcji.
Pomimo, że Kilchoman jest młodą destylarnią – istnieje dopiero od 15 lat – a co za tym idzie, nie wydał jeszcze jakichś starszych edycji (większość jest wydawana w wieku 5-8 lat) to jeszcze nie piłam słabej pozycji pochodzącej od tego producenta. Już podstawowy wypust Machir Bay jest bardzo dobry, a jest to przecież tylko pięcioletnia whisky w większości z beczek po Bourbonie, z niewielkim dodatkiem beczek po sherry. Drugą i ostatnią w podstawowej ofercie gorzelni jest Kilchoman Sanaig (dużo większy udział beczek po sherry), który jest dla mnie minimalnie gorszy. Ponadto corocznie są wydawane już w limitowanych ilościach bardzo różne, ciekawe edycje, np.: 100% Islay czy Loch Gorm (edycja 2020 jest po prostu rewelacyjna). Poza tymi pozycjami mamy jeszcze całą gamę jednorazowych, krótkich, limitowanych wydań (najczęściej w ilościach 9-15,5 tys. butelek), jak np.: Kilchoman Original Cask Strength wydany w 2016 roku w ilości 12 tys. butelek, czy Kilchoman STR Cask Matured Edition 2019 wydany w ilości 14,5 tys. butelek (bardzo dobry)
Dodatkowo, mamy całą gamę bardzo ciekawych finiszy, jak np.: sauternes, madeira, rum, Pedro Ximenez czy Red Wine. Ofertę uzupełnia niezliczona ilość wydań single cask, cask strength pochodzących z różnych rodzajów beczek. Często są one wydawane na przeróżnego rodzaju festiwale, dla renomowanych sklepów z alkoholami oraz dystrybutorów na całym świecie. Przykładem może być Kilchoman PX Whisky & Frients 2020 cask 319/2015 59% 100% Islay wydany dla polskiego dystrybutora M&P. Poziom fenoli wynosi tutaj 20 PPM, czyli dolna granica jak na tego producenta, a whisky jest po prostu rewelacyjna.
Teraz skupmy się na naszym dzisiejszym „bałaganie”:
Kilchoman Am burach
Nota
– moc 46% alc./vol
– region Islay
– wiek bez określenia wieku, tak zwany NAS (no age statement)
– beczka po porto, sherry i burbonie
– nie filtrowana na zimno
– nie barwiona karmelem
Oko – Kilchoman Am burach rozlewana jest do butelek o pięknym kształcie, tak bardzo charakterystycznym dla tej destylarni. Prezentuje się świetnie, etykieta jest czytelna, ale jak na Kilchoman nie zawiera wszystkich informacji. Kolor whisky jest bursztynowy z lekkim rubinowym odcieniem.
Zapach – bardzo owocowy, maliny, jeżyny, żurawina, pomarańcze, nuty słodkiego marcepanu, odrobina cynamonu, lekko dymny
Smak – tu się bardzo dużo dzieje, jest słodka wanilia, są czerwone owoce, przyprawy, popiół
Finisz – dość długi, torfowy dym, nadal wyraźnie czuć czerwone owoce
Moja ocena – 6,5/10
Kilchoman Am burach to whisky tak nieoczywista jak jej nazwa, która idealnie oddaje jej charakter. Zapach, smak i finisz są bardzo różnorodne i niesamowicie zmieniają się stojąc dłużej w kieliszku. Miałam duży problem z opisem tej whisky, jej zapach i smak są zaskakujące, a nawet kontrowersyjne. Ta whisky pozytywnie mnie zaskoczyła i … zauroczyła swoją innością. Jeśli tak w Kilchoman wychodzą „pomyłki”, to ja chcę ich więcej!
Zdecydowanie zachęcam do spróbowania i własnej oceny.
Cena 450,00 – 500,00
2 komentarze
[…] Whiskyella: 6,5/10 […]
Dzień dobry,
Jestem już od jakiegoś czasu fanem Kilchoman, pomimo tego, że pierwsze moje spotkanie (Machir Bay), odrzuciło mnie od niego na ładnych kilka lat.
Bardzo zainteresowała mnie Pani recenzja i również mnie udało się ją kupić. Czekam teraz na przesyłkę właśnie z tym,, bałaganem ”
Super recenzja. Śledzę i napewno będę dalej śledził Pani blog.
Pozdrawiam M. J
PS. Czy jest jakąkolwiek szansa gdzieś zdobyć Pani whisky?