Hazelburn 14 yo Oloroso Cask Matured – butelkowany 05.02.2019 r. vs Longrow Red 13 yo – butelkowany 20.01.2020 r.
Zdecydowałam się na opisanie w jednej notce dwóch rarytasów pochodzących z legendarnej destylarni Springbank z kilku powodów. Pierwszym z nich jest to, że tegoroczne wydanie Reda wpadło mi w ręce jeszcze przed polską premierą, a Hazelburn czeka już ponad rok. Drugim powodem jest to, że pomimo tego, iż oba malty pochodzą z jednej gorzelni, są one skrajnie różnymi whisky.
Hazelburn jest potrójnie destylowana, produkowana z jęczmienia słodowanego bez użycia torfu. Z kolei Longrow to whisky destylowana dwukrotnie z mocno zatorfionego słodu – na poziomie 55 PPM. Po trzecie, wypusty z tej destylarni będą pojawiały się bardzo często na moim blogu, ponieważ ten producent obecnie jest w moim rankingu wśród 3-6 najlepszych szkockich whisky słodowych i staram się próbować wszystkie jego wypusty. Nie jest to łatwe – edycje z tej destylarni są dosyć ciężkie do zdobycia, momentalnie znikają z półek i praktycznie wszystkie są wydawane w bardzo ograniczonej ilości. Dotyczy to zarówno Springbanka, jak i Longrowa, Hazelburna oraz Kilkerrana.
Na początku mojej przygody z whisky nie doceniałam tej destylarni. Powiem nawet, że nie rozumiałam, czemu tak wielu koneserów whisky zachwyca się wypustami ze Springbanka. Były to dla mnie trunki zbyt zrównoważone, nie posiadające jakichś wyraźnych akcentów. Trochę zbyt mało słodkie, trochę słone, w przypadku Springbanka bardzo słabo dymne. Jedynie Longrow wydawał się troszkę bardziej wyrazisty z powodu mocnego zatorfienia, ale był to dla mnie wyrazisty dym i w zasadzie niewiele więcej. W tamtym początkowym okresie najbardziej pasowały mi wypusty Glenmorangie (z powodu dużej ilości słodyczy i owocowości), oraz Kavalan (z powodu potężnej wyrazistości i bardzo mocno skondensowanego zapachu i smaku). Tych cech brakowało legendom z Campbeltown – było tam wszystkiego po trochu i nic nie wybijało się na pierwszy plan i tak jest nadal, tylko teraz już inaczej to odbieram.
Seria Red od Longrow zdobyła bardzo duże uznanie wśród miłośników whisky. Jej debiut miał miejsce w 2012 roku, kiedy ukazała się Longrow Cabernet Sauvignon Cask – whisky, która po 7 latach maturacji w beczkach po Bourbonie spędziła kolejne 4 lata w beczkach po Cabernet Sauvignon. Od tego czasu w każdym roku ukazuje się kolejna edycja Red (jedynym wyjątkiem był rok 2016, w którym jej nie wydano). Wiek wszystkich edycji to 11-13 lat i zawsze te limitowane wydania wychodzą w ilości 9000 butelek.
Hazelburn to chyba najmniej znana i doceniana whisky pochodząca z tej destylarni, ale także produkowana w najmniejszej ilości oraz wydawana w niewielu edycjach. Opisywana dzisiaj Hazelburn 14 yo Oloroso Cask Matured to do tej pory trzecie wydanie tej marki maturowane w takich beczkach. Pierwsze było wydane w 2017 roku w ilości 12 tys. butelek w wieku 13 yo, drugie rok później w ilości 9 tys. butelek, także w wieku 13 yo. Być może jest to zapowiedź wejścia tego rodzaju Hazelburna do stałego asortymentu tej znakomitej gorzelni. Osobiście, z tą trzecią marką Springbanka miałam do czynienia najrzadziej i piłam chyba tylko Hazelburn 10 yo (zobacz Hazelburn 10 yo), Hazelburn 9 yo Barolo Cask Matured z 2016 roku (którą oceniłam bardzo wysoko – 6,5/10 punktów), oraz wersję 12 yo.
Więc teraz już przejdźmy do oceny tych dwóch skrajnie różnych whisky:
Hazelburn 14 yo Oloroso Cask Matured, wydano 9900 butelek
Nota
– moc 49,3% alc./vol
– region Campbeltown
– beczka “fresh” sherry Oloroso
– nie filtrowany
– nie barwiony karmelem
Oko – Hazelburn 14 yo Oloroso Cask Matured nalewana jest typowych dla destylarni butelek. Srebrna etykieta zawiera wszystkie informacje. Kolor whisky jest piękny, ciemno bursztynowy.
Zapach – mieszanka różnych aromatów, od smaru, popiołu, jodyny, mokrej ziemi, przez suszone daktyle, figi, rodzynki, wędzone śliwki po brązowy cukier, orzechy, a po odstaniu wyraźne sherry
Smak – słodki, ale też lekko cierpki, suszone owoce, słony karmel, czekolada z orzechami, rodzynki, bardzo dojrzałe czereśnie, nuty ziół i pieprzu
Finisz –dość długi z nutami kakao, sherry, palonego drewna, ziół, imbiru i cynamonu, przyjemnie „gaśnie” w ustach
Moja ocena – 7/10
Hazelburn 14 yo Oloroso Cask Matured jest nieprawdopodobnie dobra. Zapach, smak i finisz dają nam dużą dawkę przyjemności w trakcie degustacji. Najbardziej wyrazisty, a jednocześnie złożony jest zapach, trzeba dać jej pooddychać, dzięki czemu odkrywa się kolejne aromaty. Whisky z bardzo dobrze ukrytym alkoholem, wyjątkowo gładka i kremowa. Hazelburn 14 yo Oloroso Cask Matured potrzebuje czasu, ale odwdzięczy się olbrzymim bukietem aromatycznych zapachów. Jestem nią oczarowana i polecam w 100%!
Cena 500,00 – 600,00 zł
Longrow Red 13 yo, wydano 9000 butelek
Nota
– moc 51,6% alc./vol
– region Campbeltown
– beczka po burbonie, refill sherry, finisz w beczkach po Cabernet Sauvignon barrels z Chile
– nie filtrowana na zimno
– nie barwiona karmelem
Oko – Longrow Red 13 yo ma butelkę w typowym dla destylarni kształcie, etykieta jest biała z czerwono złotymi napisami, czytelna i zawiera wszystkie informacje. Kolor whisky jest bursztynowy z rubinowym odcieniem.
Zapach – owocowy, czerwona porzeczka, wiśnia, rabarbar, cytrusy, drożdżówka z jabłkami, biszkopty, imbir, a wszystko w lekkim dymie torfowym ze słonymi nutami
Smak – zdecydowanie dym wysuwa się na pierwszy plan, ale jednocześnie jest świeży, owocowy, kremowy, winny i lekko słony, pieprzny
Finisz – średnio długi, czekolada z orzechami, tytoń, dżem z czerwonych owoców, goryczka dębowa z nutą imbiru
Moja ocena – 7/10
Longrow Red 13 yo to whisky o zupełnie innym profilu od koleżanki Hazelburn 14 yo . Beczka po winie oddała jej swój owocowy charakter, a torf dodał pazura. Przy tej mocy alkohol jest minimalnie wyczuwalny. To nie jest whisky łatwa do picia, ale daje dużo przyjemności podczas degustacji, polecam spróbować!
Cena 500,00 – 650,00 zł
Podsumowując dzisiejszą degustację, obie whisky to klasa sama w sobie. Mają absolutnie odmienne profile zapachowo-smakowe. Obie whisky pokazują, jak świetną destylarnią jest Springbank. Z jednej gorzelni wydawane są whisky skrajnie inne i to jest cudowne. Degustacje takie jak dzisiejsza potrzebują czasu – nie wolno się spieszyć, bo z każdą minutą wszystko się w nich zmienia. Nie jestem obiektywna, bo rejon Campbeltown i destylarnia Springbank są mi bardzo bliskie i mam do nich wyjątkową słabość. To nie była miłość od pierwszego spróbowania, ale mam nadzieję, że nigdy nie przeminie.