Lagavulin 12 yo Cask Strength 2019 wydana w limitowanej edycji liczącej 60762 butelek., jako część prestiżowej serii Diageo Special Release.
To single malt pochodzący z legendarnej i jednej z najbardziej cenionych szkockich destylarni, często określany jako „the aristocrat of Islay”. Nieżyjący Michael Jackson, jeden z najbardziej cenionych krytyków whisky i piwa, tak cenił tutejsze destylaty, że w jego rankingach wszystkie otrzymywały noty 95 na 100 możliwych punktów. Dodatkowym smaczkiem jest to, że były to trunki dosyć młode, 12-16 letnie (dopiero w ostatnich latach Lagavulin wydał starsze edycje: 21,25 i 30 yo). Także ceniony przeze mnie Jarosław Urban w swoim Vademecum Whisky przyznaje tej gorzelni sześć gwiazdek. Tak wysoko ocenił jeszcze tylko jednego reprezentanta z Islay, Bowmora, oraz Springbanka z Campbeltown i Glenfarclasa ze Speyside.
Na Islay w XVIII wieku kwitło nielegalne gorzelnictwo, zwłaszcza w porze zimowej. Wyspa była zamieszkana przez farmerów i rybaków, którzy o tej porze roku mieli dużo wolnego czasu, ponieważ z powodu pogody nie mogli zajmować się swoimi typowymi zajęciami, a pędzenie alkoholu było ich dodatkowym źródłem dochodów. Około 1740 roku w okolicy obecnego Lagavulin destylowało dziesięć gorzelni, a dwie z nich, Kildalton i istniejący legalnie od 1816 roku Lagavulin, po połączeniu niemal 80 lat później dały początek tej legendarnej destylarni. Za założyciela Lagavulina uważa się Johna Johstona. Zmarł w 1836 roku i wtedy zakład przeszedł na własność Alexandra Grahama z Glasgow, kupca zajmującego się winami i spirytualiami. W 1861 roku jego partnerem został James Logan Mackie (wuj Petera Mackie, zwanego „niezmordowany Piotrek”, legendy szkockiego gorzelnictwa). Już sześć lat później w 1867 roku James został właścicielem spółki, która odtąd zmieniła nazwę na James Logan Mackie & Co. W 1878 roku zaczął pracę w spółce „niezmordowany Piotrek”, a w 1889 roku został właścicielem firmy. Należy zaznaczyć że dodatkowo w latach 1847- 1907 Lagavulin działał jako agent handlowy pobliskiej gorzelni Laphroaig, ale ta współpraca nie układała się pomyślnie, a napięte stosunki pomiędzy oboma zakładami parokrotnie doprowadziły ich do sądu. Właściciele Laphroiga kilkukrotnie próbowali zerwać niekorzystny dla nich układ handlowy, doprowadzili do niespotykanej sytuacji w całym szkockim gorzelnictwie, a mianowicie Peter Mackie zmieniając usytuowanie terenu pozbawił Laphroaiga dostępu do źródła wody (obie destylarnie czerpały ją z tego samego strumienia). Kiedy „niezmordowany Piotrek” stracił przedstawicielstwo na dystrybucję whisky z sąsiedniej gorzelni, już rok później tuż koło Lagavulina wyremontował kilka starych budynków i wyposażył je w alembiki będące wiernymi kopiami tych z Laphroaiga. Nowy zakład został nazwany Malt Mill i miał produkować identyczny destylat jak sąsiednia destylarnia. Pomimo zatrudnienia pracownika odpowiedzialnego za fazę zacierania w Laphroaigu destylat jednak odbiegał od oryginału. Malt Mill destylował do 1962 roku, kiedy to Lagavulina poddano rozbudowie i połączono obie gorzelnie, a obecnie w jej budynkach znajduje się Visitor Center. Gdy w 1924 roku zmarł Peter Mackie, spółka nosiła już nazwę White Horse Distillers (od blenda, który cieszył się wielką popularnością i którego właśnie on rozpropagował). W jej skład wchodziła jeszcze destylarnia Craigellachie, której również był współzałożycielem. Trzy lata później spółka stała się własnością koncernu DCL, który z czasem przekształcił się w giganta branży alkoholowej Diageo, posiadającego obecnie 28 destylarni whisky słodowej.
Największym klasykiem pochodzącym z tej destylarni jest bez wątpienia Lagavulin 16 yo, która debiutowała w 1988 roku w serii Classic Malts i do dzisiaj pozostaje najlepiej sprzedającą się pozycją. Inne edycje z tej serii to Talisker 10 yo, Oban 14 yo, Cragganmore 12 yo, Dalwhinnie 15 yo i Glenkinchie 12 yo. Wiele się dzisiaj mówi, że obecna Lagavulin to już nie tak dobra whisky jak kiedyś, że podobnie jak inne malty z kultowych gorzelni jest ofiarą wielkiego popytu na szkockie i nie tylko single malty. Podobnie mówi się o Macallan, Ardbeg czy Bowmore. Moje przemyślenia są jednak takie, że pod koniec XX wieku tylko około 20 destylarni promowało swój destylat w postaci single malt, a prawie wszystkie miały w zwyczaju butelkować go w mocy 40-43% oraz filtrując na zimno. Obecnie muszą konkurować z ponad setką gorzelni, które kiedyś produkując whisky tylko na potrzeby blendów nie zwracały uwagi na dobór beczek, często wielokrotnie ich używając a ich wiek to było najczęściej kilka lat. Obecnie chcąc się przebić na coraz ciaśniejszy rynek single maltów stosują szeroką gamę beczek, bardzo często pierwszego napełnienia. Wypuszczają edycje single cask, cask strength, nie barwią karmelem i nie filtrują na zimno. Ponadto zaczęły powstawać nowe destylarnie, najczęściej niewielkie, w których proces produkcyjny jest bardzo tradycyjny, wszystko jest bardzo starannie i powoli robione. Takim przykładem jest Arran, Kilchoman a ostatnio Daftmill. Niektóre stare i uznane gorzelnie nadal butelkują swoją whisky na poziomie 40-43%, mają tylko kilka wersji, nie ma edycji single cask, a jeśli się pojawią to w niesamowicie wysokich cenach.
Dosyć już tych rozważań, przejdźmy do degustacji, tym bardziej, że mamy przed sobą Lagavulina cask strength w najczystszej postaci:
Lagavulin 12 yo Cask Strength 2019
Nota
– moc 56,5% alc./vol
– region Islay
– wiek 12 yo
– beczka Burbon ponownego napełnienia
– nie filtrowana na zimno i nie barwiona karmelem
Oko – Lagavulin 12 yo Cask Strength 2019 rozlewana jest do butelek o klasycznym kształcie, charakterystycznym dla Diageo. Seria Special Release 2019 jest piękna, inspirowana naturą. Etykieta Lagavulin przedstawia orła. Kolor whisky jest bardzo jasny, słomkowy.
Zapach – torfowy dym, skórka z cytryny, wanilia, nuty ziołowe, biały pieprz i odrobina soli
Smak – dymny, wanilia, słony karmel, cytrusy, skórka pomarańczowa, nuty apteczne, cynamon, pieprz i lekka goryczka
Finisz – dość długi, wytrawny, pieprzny, dębowa beczka i nuty torfowego dymu
Moja ocena – 6/10
Lagavulin 12 yo Cask Strength 2019 jest bardzo przyjemnym zaskoczeniem. To klasyczna przedstawicielka destylarni z wyspy Islay. Zapach, smak i finisz są spójne i idealnie się uzupełniają. W niej nic nie dominuje jest pełna harmonia. Podobno odrobina wody jeszcze bardziej uwydatnia wszystkie aromaty, nie wiem bo tego unikam. Oczywiście zachęcam do spróbowania i życzę przyjemnej degustacji. Cena 560,00 – 580,00 zł